sobota, 28 września 2013

Louis cz.5

- Cokolwiek pan sobie myśli, powinien pan wiedzieć, że [T.I] nie miała z tym nic wspólnego.- zacząłem od razu wchodząc do pomieszczenia dyrektora. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na 45-latka.
- Usiądź, Louis.- wskazał ręką na miejsce naprzeciwko niego. Niechętnie zrobiłem kilka kroków do przodu, po czym usiadłem na krześle. Najgorsze było to, że dyrektor  chciał z nami rozmawiać osobno. Co jeśli Matt zmyśli wszystko i on wyjdzie z tego bez żadnej kary? Wzdrygnąłem się na samą myśl o jego osobie.- Powiesz mi co się stało?- z rozmyślań wyrwał mnie głos mężczyzny. Westchnąłem, po czym zacząłem wyjaśniać wszystko od początku.
- Może pan myśleć o mnie co pan chce, ale [T.I] naprawdę nie miała z tym wspólnego, więc proszę jej nie karać. Ona nie jest niczemu winna.- zakończyłem swój monolog.
- Po twojej historii można wnioskować, że to ty zacząłeś tą bójkę.- dyrektor podniósł brew do góry, czekając na moją reakcję. Niepewnie kiwnąłem głową.- W tej chwili Matt jest u pielęgniarki i z tego co wiem złamałeś mu nos.- Z jednej strony poczułem satysfakcję, ponieważ dostał za swoje, ale z drugiej obawiałem się, że będę miał nieźle przechlapane.- Louis .. Co chwilę lądujesz u mnie, na każdych lekcjach dostajesz uwagi, nie raz już popadałeś w bójki.- westchnął.- Nauczyciele co chwilę skarżą się na Ciebie.
- Do czego pan zmierza?- przerwałem mu, bojąc się, że będę miał nieźle przechlapane.
- Przykro mi to mówić, ale jestem zmuszony wywalić Cię z tej szkoły.

                                                         ~~~

Czekałam przed gabinetem dyrektora już 20 minut.  Właśnie teraz Louis się tam znajduje i boję się, że przeze mnie będzie miał przechlapane. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić, ale nie pomogło. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i potem mogłam zauważyć wściekłego Louis’a. Bez żadnego zastanowienia podniosłam się z krzesła i chwyciłam go za łokieć. Odwrócił się do mnie szybko i spojrzał prosto w moje oczy.
- Co się stało?- spytałam go niepewnie. Prychnął.
- Wywalił mnie ze szkoły.- syknął przez zaciśnięte zęby, a ja otworzyłam szerzej oczy.
- A-ale jak?- mój głos był głośniejszy od szeptu.
- Po prostu.- wzruszył obojętnie ramionami.
- Louis, to wszystko moja wina. To przeze mnie on cię wywalił.- podniosłam głos, czując coraz większe zdenerwowanie na dyrektora.
- Stało się.- burknął.- Ale wiesz co?- spojrzałam na niego zdezorientowana.- Żałuję tej całej bójki.  Mogłem Ciebie po prostu olać. – Zabolało.- Tak naprawdę to przez Ciebie zostałem wywalony.- burknął pod nosem, a ja poczułam uścisk z żołądku.
- C-czyli  to wszystko moja wina?- spytałam niepewnie. Louis przytaknął, po czym odwrócił się i miał zamiar odejść.
- Wiesz co?- odezwałam się, lecz on nie zwrócił na mnie uwagi, tylko dalej szedł.
- Matt miał rację. Jestem suką. – Louis raptownie przystanął i zacisnął ręce w pięści.- Przeze mnie wyleciałeś ze szkoły.- szepnęłam,  pociągając cicho nosem. Widząc, że nie ma zamiaru się odezwać ruszyłam do przodu, chcąc go ominąć, lecz on mnie zatrzymał w połowie drogi, chwytając mnie za łokieć. Odwróciłam się w jego stronę, a on położył zdecydowanie swoje ręce na moich ramionach.
- Nie jesteś suką. Zapamiętaj to sobie. Matt to zwykły idiota.- syknął przez zaciśnięte zęby.
- Louis, nie wierzę w twoje słowa. Daj mi spokój.- wyszarpałam się z jego uścisku, po czym ruszyłam przed siebie. Po chwili jednak coś mi się przypomniało. Stanęłam i chwiejnie odwróciłam się w jego stronę. Stał w tym samym miejscu, wpatrując się we mnie.- Dziękuję.- szepnęłam, po czym widząc jest zdezorientowany wyraz twarzy kontynuowałam.- Za to co dla mnie zrobiłeś. Nawet jeśli tego żałujesz. Dziękuję.- szepnęłam, czując jak zaczynają mnie piec oczy. Louis przeczesał ręką swoje włosy, po czym ciężko westchnął.
- Wcale tego nie żałuję.- spojrzał na mnie, a po chwili podszedł bliżej.- Zrobiłem to dla ciebie i nigdy tego nie będę żałować.- szepnął, po czym chwycił moją twarz w ręce, a ja poczułam jak moje serce staje w miejscu.
- To dlaczego wcześniej powiedziałeś co innego?- spytałam niepewnie, na co on się lekko uśmiechnął. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale przeszkodziło mu w tym otworzenie drzwi. Sekretarka wysunęła głowę i uśmiechnęła się ciepło do nas, na co my zareagowaliśmy automatycznym odsunięciem się od siebie.
-[T.I], dyrektor chce z Tobą rozmawiać.- spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Ale już przecież u niego byłam.- odezwałam się niepewnie.

- Tak, ale chce jeszcze raz z tobą porozmawiać.- odezwała się ciepło, a ja nie mogąc zrobić nic innego, spojrzałam ostatni raz na Louis’a, po czym ruszyłam wolnym krokiem do drzwi prowadzących do gabinetu dyrektora.

______________________________________________________________
Wybaczcie, że taki krótki xD Na kolejną część mam już pomysł i to taki, że odijsudis  *___*

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

wtorek, 24 września 2013

Louis cz.4

Niepewnie przekroczyłam próg szkoły. Rozejrzałam się dookoła, po czym odetchnęłam z ulgą, ponieważ na razie na mojej drodze nie ma ani Louis’a ani Matt’a. Przez cały ranek próbowałam zamaskować makijażem swoje podpuchnięte oczy od płaczu. Wciąż nie mogę wierzyć, że Mathew mnie zdradził. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja naprawdę zaczynałam coś do niego czuć. Westchnęłam cicho, po czym zaczęłam przemierzać szkolny korytarz niepewnym krokiem , będąc świadomą, iż mogę się napotkać na Nich. Doszłam do swojej szafki, przekręciłam odpowiednio liczby i już po chwili szukałam książek na pierwszą lekcję, którą była matematyka. Ugh .. Jak ja nie cierpię tego przedmiotu. Klęknęłam, aby otworzyć swój plecak i włożyć do niego odpowiednie podręczniki. Nim się obejrzałam, usłyszałam huk, który oznaczał trzaśnięcie szafką. Automatycznie podniosłam głowę do góry, po czym od razu tego pożałowałam, napotykając Jego tęczówki. Uśmiechał się promiennie, jakby nie był niczego świadomy. Drań! Szybko wstałam, jednocześnie zarzucając swój plecak na jedno ramię i spojrzałam na niego z kamiennym wyrazem twarzy.
- Co to za mina? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- uśmiechnął się szeroko. Poczułam ukłucie w sercu. Czy on tylko udaje idiotę czy rzeczywiście nim jest?!
- Ty jeszcze pytasz?- syknęłam, robiąc krok w jego stronę, co nie było mądrym posunięciem, ponieważ staliśmy od siebie w nieprzyzwoicie małej odległości. Widząc jego wyraz zdezorientowany wyraz twarzy, kontynuowałam.- Z iloma jeszcze dziewczynami się całujesz, hmm? Pewnie z całą szkołą, co nie?- syknęłam, chwytając go za koszulkę.- A ile już przeleciałeś? 5? 10? Nie, ja nie będę Twoją kolejną zabawką. I radzę Ci spierdalać ode mnie, bo naprawdę tego pożałujesz.- syknęłam, po czym puściłam go i odwróciłam się w celu odejścia. Stanęłam jak wryta i poczułam mrowienie w całym ciele, patrząc na wszystkich zebranych. Czemu ich tutaj tak dużo?! Czy ja mówiłam aż tak głośno?  Przełknęłam ślinę, zauważając tak bardzo znaną mi sylwetkę. Louis stał i patrzył się prosto na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nie mogłam odczytać nic z jego oczu. Odchrząknęłam cicho, robiąc parę kroków w przód, aby wydostać się z tego miejsca. Już chciałam się oddalić, kiedy nagle usłyszałam głos Matt’a, który każdy z tu zebranych na pewno usłyszał:
- A co? Zazdrościsz? Ty się jeszcze NIGDY nie całowałaś!- specjalnie zaakcentował słowo ‘nigdy’, a ja poczułam jak wzbiera się we mnie jeszcze większy gniew.- Nim się obejrzysz, a zostaniesz dziwką!- krzyknął, po czym się głośno zaśmiał. Widziałam! Widziałam jak Louis się wzdrygnął! W duchu się cieszyłam, wiedząc,  iż nie był tak bardzo obojętny na moją osobę. Zamknęłam oczy, chcąc się uspokoić i żeby przypadkiem nie zrobić czegoś nieprzyzwoitego.- I co? Zatkało Cię? Milczysz, bo wiesz, że to prawda!- prychnął głośno, a ja nie mogąc już dłużej wytrzymać, automatycznie się odwróciłam przodem do niego, po czym szybko do niego podeszłam i kopnęłam najmocniej jak umiałam prosto w jego czuły punkt. Matt zawył z bólu, po czym chwycił się za swoje klejnoty i upadł na kolana.
- Pieprz się!- krzyknęłam, po czym bez chwili namysłu, najszybciej jak umiałam zaczęłam się przedzierać przez tłum, którego się nazbierało przez tę chwilę. Czy ludzie naprawdę nie mają nic innego do roboty?! Kiedy wyczułam świeże powietrze, pobiegłam przed siebie, chcąc uciec z tego świata. Wiedząc, iż to nie możliwe i że nie mogę ominąć kolejnego dnia w szkole, dobiegłam do najbliższego drzewa, po czym opadłam przy nim na kolana, chowając głowę w ręce. Nie mogłam płakać. Nie teraz, nie tutaj. Nagle usłyszałam szelest liści, co oznaczało, iż się ktoś zbliża. Obawiałam się najgorszego. Nim się obejrzałam, a poczułam uścisk wokół moich nadgarstków. Odciągnął moje ręce od twarzy i spojrzał prosto w moje tęczówki.
- Powiedz mi, co się dzieje. Co on Ci zrobił?- szepnął Louis. Wiedziałam, że nie odpuści, lecz ja chciałam zostać nieugięta. Spuściłam głowę, patrząc się na swoje splecione dłonie. Tomlinson chwycił mnie za podbródek, zmuszając, abym ponownie na niego spojrzała.- Powiedz mi.- powtórzył.
- Dlaczego ty to robisz? Czy to jest jakiś głupi zakład? - chwyciłam jego dłoń, zmuszając, aby puścił mój podbródek, po czym oplotłam swoje nogi rękoma, ciągle patrząc na Niego.- Najpierw mówisz, że Ci się nie podobam i żebym Cię zostawiła w spokoju, a potem mrugasz do mnie okiem, mówiąc o jakieś pieprzonej grze, gdzie ja prowadzę jednym punktem.- cały czas patrzyłam na niego.- Na kolejny dzień ty mnie zbywasz i przez całe siedem dni to samo. A teraz zaczynasz do mnie mówić, jakbym Ci się podobała, co TERAZ już wiem- specjalnie zareagowałam słowo ‘teraz’.- nie jest prawdą. Więc proszę Cię, zostaw mnie w spokoju. Ja zapomnę o Tobie, a Ty o mnie. W sumie nie musisz o mnie zapominać, bo wiem, że robisz to każdego dnia.- skończyłam swój monolog, patrząc jak co chwilę wyraz twarzy Lou się zmienia. Zamknął oczy, po czym ponownie je otworzył. Tym razem widziałam w nich zmieszanie.
- Po prostu mi powiedz co ten idiota Ci zrobił.- szepnął znowu.
- Dlaczego? Dlaczego Cię to tak interesuje?- mój głos był głośniejszy od szeptu. Widząc jego wyraz twarzy westchnęłam.- Zdradził mnie. Tak, dobrze usłyszałeś. My NAPRAWDĘ byliśmy razem.- zaakcentowałam drugie słowo w ostatnim zdaniu. Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Mogłam z daleka rozpoznać tą minę. Był wkurwiony. Zamknęłam oczy, po czym delikatnie ułożyłam swoją głowę na moich kolanach. Nie odzywał się, co było dziwne. Podniosłam wzrok i poczułam mocne ukłucie w sercu. Zniknął. Zapewne stwierdził, że nie chce mieć ze mną nic do czynienia. A kto by chciał? .. Wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym wstałam i niechętnie ruszyłam ku wejściu do szkoły. Kiedy dotarłam do celu zauważyłam dość sporą grupę  krzyczących ludzi. Dopingowali. Komu? Zaciekawiona podeszłam bliżej i kiedy już mogłam zobaczyć co się dzieje moje serce stanęło w miejscu. Louis właśnie chwycił Matt’a za koszulkę, po czym przycisnął go do szafki. Obydwoje mieli rozcięte wargi, ale Tomlinson miał dodatkowo  rozcięty  łuk brwiowy.
- Ja cię jeszcze kurwa  nauczę szacunku do kobiet.- Louis kolejny raz uderzył Matt’a prosto w szczękę. Zaraz, co?! Co on powiedział?! Kurwa, oni się biją o mnie! Zaalarmowana szybko przecisnęłam się przez tłum, po czym podbiegłam do Nich.
- Louis, stop! Przestańcie się bić!- Próbowałam ich rozdzielić, ale nic to nie dało. Tym razem Matt uderzył Louis’a prosto w brzuch, a on aż się skulił. Nim się obejrzałam Lou szybko zaoferował mu kolejny cios w szczękę. Krzyknęłam.
- Przestańcie, błagam!- odepchnęłam Louis’a od Mathew, trzymając ręce na ich klatkach. Stałam między nimi, czując ich przyśpieszony oddech.- Co wy w ogóle robicie? Bójka to nie jest żadne rozwiązanie problemów. To sprawia, że jest ich więcej.- Matt prychnął.
- Powiedz to swojemu kochasiowi lepiej.- prychnął mi prosto w twarz. Otworzyłam szerzej oczy i automatycznie się do niego odwróciłam, dając mu porządny cios w szczękę. Louis się głośno zaśmiał.- Suka.-syknął Matt, chwytając się za swoją żuchwę. Już miałam uderzyć go kolejny raz, kiedy usłyszałam TEN głos.
- Louis Tomlinson, Mathew Silkes oraz [T.I][T.N]- Cholera. Wszyscy jak na zawołanie odwróciliśmy się do nauczycielki. W trzy sekundy wszyscy się rozeszli, a my we trójkę jako jedyni zostaliśmy, wpatrując się w nią osłupieni.

- Do dyrektora. Natychmiast.

____________________________________________________________________
Hej <33 Kocham Was <33 Po prostu chciałam to napisać <3

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

sobota, 21 września 2013

Louis cz.3

Niechętnie przekroczyłam próg szkoły, po czym ciężko westchnęłam. Zrobiłam kolejny krok do przodu, a za nim kolejne. Szłam korytarzem, nie patrząc na nikogo. Od tego całego incydentu z Louis’em minął równo miesiąc. I doszłam do wniosku, iż On miał rację. Jak ja mogłam w ogóle pomyśleć, że on coś do mnie czuje? Nigdy mnie nie pokocha. NIGDY. Przełknęłam ogromną gulę w gardle i przyśpieszyłam kroku, ponieważ usłyszałam charakterystyczny dzwonek, znaczący, że pierwsza lekcja właśnie się zaczęła. Rozglądałam się wokół siebie, aby nie trafić ani na Louis’a ani na Matt’a. Tydzień temu Mathew mnie spytał czy zostanę jego dziewczyną. Czemu się zgodziłam? Chyba po prostu chciałam zapomnieć o Tomlinson’ie.  Ale z drugiej strony wiedziałam, że jak tylko dam szansę Matto’wi to bez problemu się w nim zakocham. I z każdym dniem coraz częściej myślę, że jednak coś mnie do niego ciągnie. Lecz mimo tego wszystkiego i tak każdej nocy śnią mi się TE lazurowe, hipnotyzujące oczy.  Teraz, kiedy chodzę z Matt’em za rękę, widzę, że Louis ma mnie w głębokim poważaniu. Nie spojrzał nawet na nas ani razu. Najwidoczniej, zachowanie Tomlinson’a w stosunku do Mathew było normalne, bo zapewne każdemu nowemu robią jakieś nieśmieszne żarty. Tylko dlaczego zachowałam się tak głupio? Teraz uważa mnie za jakąś nienormalną i za każdym razem jak mnie widzi na korytarzu, prycha pod nosem i jednocześnie kręci głową z dezaprobatą. Może tego nie widzi, ale mnie to cholernie boli. Nagle zauważyłam jak Louis wychodzi zza rogu. SAM. Pierwszy raz od tamtego incydentu nie szedł ze swoimi kolegami korytarzem. Nie chcąc na niego trafić szybko zrobiłam parę kroków w lewo, jednocześnie otwierając drzwi od łazienki. Można nawet powiedzieć, że się na nie rzuciłam. Podbiegłam do pierwszej kabiny, sprawdziłam czy jest wolna, po czym zamknęłam ją na klucz. Zamknęłam oczy, chcąc wyrównać oddech, ale zamiast tego, poczułam jak po moich policzkach zlatuje słona ciecz. I w tej chwili zrozumiałam jedno. Płakałam.

                                                      ~~~

Ostatnie poprawki. Wpatrywałam się w swoje odbicie w łazienkowym lustrze, usilne próbując poprawić swój makijaż, który rozmazał się na całej twarzy. Robiłam wszystko, aby się go pozbyć, ale nic nie pomogło. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu, aby zaraz nie rozbić tego lustra. Uchyliłam powieki i przeraziłam się na swój widok. Stwierdziłam, że już nic mi nie pomoże, a tak na lekcję na pewno nie pójdę. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że jestem już tutaj 15 minut. Westchnęłam ciężko, chwyciłam plecak i skierowałam się ku wyjściu z łazienki. Wracam do domu. Postanowione. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją w dół, po czym zrobiłam parę kroków do przodu i zamknęłam drzwi. Odwróciłam się tyłem do łazienki i zamarłam. Louis siedział sobie na murku. Miał opuszczoną głowę i wyglądał jakby na kogoś czekał. A co jeśli widział jak wchodzę do łazienki? Najciszej jak umiałam zrobiłam krok w prawo, kierując się ku wyjściu szkoły i jednocześnie modląc się, aby mnie nie usłyszał.
- Musimy porozmawiać. I tak nie uciekniesz.- poczułam dreszcze na ciele, na dźwięk jego pewnego i ostrego głosu. Zamknęłam oczy, aby się uspokoić, po czym niepewnie na niego spojrzałam. Louis podniósł na mnie swój wzrok i automatycznie z jego buzi znikł Ten łobuzerski uśmiech, a w jego oczach zapanował chaos. Widziałam w nich dosłownie wszystko. Strach, zaskoczenie, wściekłość. Błyskawicznie podniósł się do pozycji stojącej i nim się obejrzałam stał już przede mną.
- Co ci się stało?-  szepnął.- Płakałaś?- nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam na czubki swoich butów. Louis podniósł mój podbródek i spojrzał w moje oczy.- Odpowiedz mi.- szepnął czule, a ja czując łzy chcące wydostać się na zewnątrz, szybko odtrąciłam jego rękę i nie czekając na nic dłużej odwróciłam się tyłem do niego, po czym pobiegłam ku wyjściu ze szkoły. Biegłam ile sił, nie zwracając uwagi na wykrzykiwanie mojego imienia. Chciałam się już znajdować w domu, w moim ciepłym łóżku. Odwróciłam głowę, upewniając się, że nikt za mną nie pobiegł. Przyśpieszyłam, biegnąc do przystanku autobusowego. Uciekłam. Tchórz.

                                                               ~~~

Siedziałam bezczynnie na łóżku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Po paru chwilach, sięgnęłam po laptopa, leżącego na szafce nocnej, stwierdzając, że mogę wejść na facebook’a. Dawno tej strony internetowej nie odwiedzałam, co było dziwne, ponieważ jeszcze niedawno byłam od niej uzależniona.  Nacisnęłam odpowiedni guzik, po czym zostało mi tylko czekać, aż urządzenie się włączy. Kiedy już zobaczyłam swój pulpit pośpiesznie kliknęłam na odpowiednią ikonkę i już po chwili przeglądałam stronę główną facebook’a. Jak na złość, prawie każdy post był zdjęciem, gdzie mój znajomy bądź znajoma całuje się ze swoją drugą połówką. Westchnęłam cicho. Cholernie im zazdrościłam, ale mimo tego i tak cieszyłam się z ich szczęścia. Nagle zamarłam. Zakrztusiłam się własną śliną i poczułam jak oczy zaczynają mnie piec.



Przypatrzyłam się jeszcze raz zdjęciu, błagając, aby to nie był On. Na próżno. Matt ma charakterystyczną sylwetkę i wszędzie bym go rozpoznała. Spojrzałam jeszcze na datę i z bólem stwierdziłam, że zdjęcie zostało zrobione dzisiaj. I wtedy zrozumiałam jedno. Sukinsyn mnie zdradził.


_________________________________________________________________________
Hej, kochane :D Mam parę pomysłów na kolejną część, ale nie mogę się zdecydować xD Może wy macie jakieś pomysły? Piszcie śmiało :*
Dziekuję wam za komentarze! *O*

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

środa, 18 września 2013

Louis cz.2

Leżałam na łóżku od dobrej godziny, bawiąc się w rękach telefonem. Czekałam na odpowiedź od Matt’a. Otóż wymyśliłam genialny plan, aby sprawdzić czy Tomlinson jednak coś do mnie czuje. Rozpisałam się w tej wiadomości, ale tylko dlatego, żeby Mathew zrozumiał wszystkie szczegóły. Chciałam aby plan wyszedł bez żadnych podejrzeń, a co najważniejsze bez żadnych wpadek. Czekałam na odpowiedź już 20 minut i po chwili zaczęłam tracić nadzieję na wiadomość od niego, ponieważ robiło się coraz później. Może on po prostu spał? Westchnęłam, po czym odłożyłam urządzenie na szafkę nocną i zwlekłam się z łóżka, kierując się do łazienki. Kiedy już dotarłam do celu, zamknęłam drzwi i przekręciłam kluczyk. Rozebrałam się i wzięłam godzinny prysznic. Po wyjściu z łazienki dostrzegłam mój migający telefon. Podeszłam szybko, a raczej podbiegłam do szafki nocnej oraz chwyciłam urządzenie w rękę. Nie tracąc dłużej czasu nacisnęłam odpowiednie klawisze i spojrzałam na trzy słowa, które automatycznie wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech.

Od: Matt
Wchodzę w to.

                                                       ~~~

Właśnie dostrzegłam Matt’a, wchodzącego do szkoły. Zaalarmowana pośpiesznie się rozglądnęłam, w celu ujrzenia Louis’a. Już miałam pokazywać Mathew’owi, że nie widzę Tomlinson’a i żeby zaczekał, aż przyjdzie, kiedy kątem oka dostrzegłam charakterystyczną burzę brązowych włosów. Przekręciłam w tamtą stronę głowę. Louis bez żadnych skrupułów wpatrywał się we mnie, wcale niewzruszony faktem, iż go na tym przyłapałam. Pośpiesznie odwróciłam wzrok i dałam znak Matto’wi. Czas zacząć grę, Tomlinson. Zdecydowanym krokiem skierowałam się w lewą stronę i już po paru sekundach mogłam usłyszeć wykrzykiwanie mojego imienia. Udając zaskoczoną, odwróciłam się w stronę odgłosu i z szerokim uśmiechem na twarzy pobiegłam w kierunku Matt’a, rzucając mu się w ramiona. Chwycił mnie mocno, po czym okręcił się ze mną wokół swojej osi, a potem odstawił mnie na ziemię. Wzięłam głęboki wdech, wiedząc co trzeba teraz zrobić. Bez żadnego widocznego wahania chwyciłam jego twarz w obie ręce, po czym namiętnie pocałowałam. Musiałam przyznać, iż całował naprawdę świetnie. Oderwaliśmy się od siebie i bez zastanowienia uśmiechnęłam się do niego szeroko. Kątem oka zauważyłam jak Louis stoi w bezruchu. Musiałam przyznać, że gdyby wzrok mógł zabijać to Mathew by już leżał na tej ziemi w kałuży krwi. I  w tej chwili byłam już pewna. On był naprawdę zazdrosny.

                                                     ~~~

Przez resztę dnia udawaliśmy z Matt’em parę. Trzymaliśmy się za ręce, kradliśmy sobie pocałunki oraz co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Louis udawał, że nie interesujemy go, ale widziałam, iż nie jesteśmy mu obojętni. Mam zdolność rozpoznawania emocji po mamie. Zawsze uważałam to za wadę, ponieważ komu by się przydało takie coś? Jednak niedawno stwierdziłam, iż jest to darem Boga z niebios. Myślałam, że zazdrość Louis’a pozostanie na tym, że będzie zabijał Matt’a wzrokiem, lecz to co się stało na stołówce przebiło wszystko.  Szłam z Mathew do naszego stolika, trzymając tace w rękach, co chwilę wybuchając śmiechem. Kiedy przechodziliśmy koło Tomlinson’a i reszty to Louis jak gdyby nigdy nic wstał gwałtownie, jednocześnie ‘niechcący’ wywracając całą zawartość tacy Matt’a na jego bluzkę. Jedyne na co było go stać było jedno, głupie ‘ups’. Nie spodziewałam się takiego ruchu z jego strony i dlatego chwilę zajęło mi, aby zrozumieć co się stało. Szybko odłożyłam swoją tacę na najbliższy stolik, po czym powiedziałam w stronę Louis’a jedno słowo. Idiota. Jego uśmiech momentalnie zmalał. Pewnie myślał, że będę się z tego jakże prześmiesznego żartu śmiać. Nie tracąc czasu, chwyciłam przyjaciela za rękę, próbując wydostać się z tego miejsca. Skierowaliśmy się do łazienki, aby Matt mógł umyć tą wielką plamę. Wiedziałam, iż nie mogę wejść  do męskiej ubikacji, dlatego właśnie w tej chwili chodzę bezczynnie po szkole, uprzednio stwierdzając, że zgubiłam przyjaciela. Ciężko westchnęłam i miałam się już kierować do szkolnego murku, aby na nim usiąść, chcąc jednocześnie przeczekać długą przerwę, kiedy niewiadomo kiedy zostałam wciągnięta do kantorka woźnego. Pisnęłam zaskoczona, po czym podniosłam wzrok i dostrzegłam Jego. Wpatrywał się we mnie intensywnie, po czym odwrócił się przodem do drzwi, przekręcając klucz. Odwrócił się do mnie przodem, dalej się nie odzywając. Czemu on nas zamknął? Co on chce zrobić?
- Wiem co robisz, kocie.- zabrał w końcu głos i od razu poczułam znajome dreszcze na dźwięk jego głosu.- Nie uda Ci się.- dodał po chwili, a ja prychnęłam.
- Już mi się udało. Przecież widzę jak się zachowujesz.- założyłam ręce na piersi, czekając na jego reakcję. Uśmiechnął się pod nosem, po czym zrobił krok w moją stronę.
- Czy ty naprawdę myślisz, że będę o Ciebie zazdrosny?- spytał lekceważąco. Nie odpowiedziałam. - Jesteś taka naiwna.- prychnął pod nosem, a ja poczułam skurcz w brzuchu.
- Ja to widzę, nie jestem ślepa.- A co jeśli to wszystko sobie ubzdurałam? Co jeśli on naprawdę nie jest zazdrosny? Przełknęłam wielką gulę.
- Nie podobasz mi się.- rzekł po chwili. Zabolało. Chciałam się w tej chwili rozpłakać, ale musiałam zostać silna.
- J-ja wiem swoje.- Kurwa, zająknięcie.
- Och, jąkasz się?- spytał ironicznie- A gdzie ta twoja pewność siebie, kocie?- pogłaskał mnie po policzku.
- Nie nazywaj mnie tak.- Syknęłam w jego stronę, odtrącając jego rękę.
- Będę robić to co chciał.- jego głos automatycznie się zmienił. Teraz brzmiał szorstko i lodowato.- I żadna kujonica nie będzie mi mówić co mam robić.- syknął  w moją stronę. Zabolało. Drugi raz.- Nie startuj do mnie. Nie jestem z Twojej ligi.- Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Po chwili zebrałam się w sobie i otworzyłam usta, w celu wypowiedzenia kilku słow.
- Cytując ciebie: Będę robić to co chciała.- wyprostowałam się, patrząc w jego tęczówki, w których mogłam dostrzec rozbawienie. Prychnął pod nosem, po czym odwrócił się i  przekręcił klucz w drzwiach. Kiedy je otworzył, przekręcił głowę, tak,  aby na mnie spojrzeć.

- 1:0 dla Ciebie, kocie.- powiedział w moją stronę, po czym mrugnął do mnie okiem i tyle go widziałam.  Co to ma niby znaczyć? Zdezorientowana i jednocześnie zaskoczona jego nagłą zmianą nastroju nie mogłam wykonać najmniejszego ruchu. Co się przed chwilą stało?! Ugh... On jest taki... popieprzony.


____________________________________________________________________
Haha, spieprzyłam xD Boże, no to teraz ciekawe co będzie dalej, bo sama nie wiem xDD Hahah <3 Cała ja <3 Dobra, coś wymyślę do soboty xD
Dziękuję wam za komentarze! *O*

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

sobota, 14 września 2013

Louis cz.1

Właśnie opierałam się o szkolną szafkę, cały czas wpatrując się w Niego.  Stał ze swoją grupką, co chwile śmiejąc się. Louis i jego ekipa zawsze należeli do tych popularniejszych. A ja? Byłam kujonicą, o której istnieniu nawet nie wiedzieli. Mam długie brązowe włosy i ładną cerę oraz nie mogę narzekać na swoją sylwetkę. Jednym słowem byłam ładna i dobrze o tym wiedziałam. Lecz dla Nich nie liczyło się jak dziewczyna wygląda, tylko czy należy do tych popularniejszych.  Nagle Louis przekręcił głowę tak, że spojrzał prosto na mnie.  Automatycznie spuściłam głowę i spaliłam buraka, ponieważ wiedziałam, iż zauważył, że się wpatrywałam w niego cały czas. Najgorsze było to, że wiedziałam, że Tomlinson jest łamaczem serc, a i tak byłam zakochana w tym idiocie. Od dwóch lat cały czas o nim myślę i nie mogę przestać. Zawsze się bałam powiedzieć komukolwiek o moich uczuciach, wiedząc, iż zostanę wyśmiana. Westchnęłam cicho i kolejny raz na Niego spojrzałam. Nagle poczułam silne ukłucie w sercu i już po chwili mogłam poczuć przechodzący przeze mnie prąd. Poczułam, że w tej chwili mogę zrobić dosłownie wszystko. Nie wiedziałam co się dzieje, ale nim zdążyłam cokolwiek zrobić to już robiłam kroki do przodu, jednocześnie zbliżając się do Niego. Kiedy już stanęłam przed Jego grupką ich rozmowy automatycznie ucichły. Spojrzeli na mnie zdezorientowani, ale widziałam w ich oczach pewność siebie. Kuźwa, co ja robię?
- W czymś Ci pomóc, kocie? – odezwał się Louis. Na dźwięk jego głosu moje serce automatycznie przyśpieszyło. Raz kozie śmierć.
- M-możemy porozmawiać?- spytałam niepewnie, a  w odpowiedzi usłyszałam ich cichy śmiech.
- Nie mam przed nimi – wskazał palcem na swoich kolegów- żadnych tajemnic. Jak chcesz coś powiedzieć to zrób to teraz.- w jego głosie wyczułam pewność siebie.
- Nie ważne już.- mruknęłam pod nosem. Chciałam już odejść, ale poczułam mocny uścisk w łokciu. Odwróciłam się i spojrzałam w Jego oczy.
- Mów.- jego głos był stanowczy. Wyrwałam się lekko z jego uścisku i spuściłam wzrok na podłogę.
- Uhm..- zawiesiłam się. Teraz nie ma odwrotu.- Podobasz mi się.- burknęłam pod nosem. Podniosłam głowę, aby na Niego spojrzeć i zauważyłam, że wpatruje się we mnie intensywnie. Po chwili  wybuchnął głośnym śmiechem, a w jego ślady poszli Jego koledzy. Poczułam jak moje nogi robią się jak z waty.
- Myślisz, że jesteś jedyną dziewczyną, której się podobam? - zakpił ze mnie.- Proszę, przestań, bo brzuch mnie zaraz rozboli.- zaśmiał się jeszcze głośniej, łapiąc się za brzuch. Poczułam  na sobie spojrzenia całej szkoły przeszywające mnie na wylot. Obróciłam się wokół własnej osi i dostrzegłam, że każdy się ze mnie śmieje. Zrozumiałam, że musieliśmy głośno mówić. Poczułam łzy w moich oczach i nie czekając na nic dłużej, pobiegłam w stronę toalet. Nienawidzę tej szkoły.

                                                          ~~~

Właśnie siedzieliśmy na lekcji biologii. Pani od piętnastu minut tłumaczyła nam o bezkręgowcach, ale ja już na początku się wyłączyłam. Ten dzień zaczęłam beznadziejnie i wiedziałam, że nic gorszego się już nie stanie, więc nieuważanie na lekcji to dla mnie w tej chwili nic strasznego. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi naszej klasy. Zdezorientowana nauczycielka odchrząknęła cicho i poszła w kierunku hałasu, aby potem zniknąć za drzwiami. Od razu kiedy wyszła z pomieszczenia, poczułam jak ktoś rzucił we mnie kartką papieru. Byłam pewna, że to Louis i jego paczka. Od tego incydentu rano nie dają mi spokoju. Wyśmiewają się ze mnie i cały czas wytykają palcami. Wywróciłam oczami i zaczęłam bazgrać długopisem w zeszycie, nie zwracając najmniejszej uwagi na Nich. Po dwóch strasznie dłużących się minutach otworzyły się drzwi. Zauważyłam jak nauczycielka wchodzi do klasy z jakimś nieznanym mi chłopakiem.
- Kochani, to jest Matt. Jest on nowym uczniem, który będzie uczęszczał do waszej klasy.- głos Pani Donaldson był łagodny i spokojny. Spojrzałam na nowego i musiałam przyznać, iż był bardzo przystojny.  Matt uśmiechnął się do nas promiennie i ruszył w stronę ławek, a że tylko koło mnie było wolne miejsce to przysiadł się do mnie . I przyznam szczerze, iż tego nie żałuję. Uśmiechnęłam się do niego najszerzej jak umiałam, na co on odpowiedział mi tym samym. Kiedy usiadł na krześle koło mnie, wyciągnął do mnie rękę, na co ja od razu zareagowałam tym samym.
- Matt.- przedstawił się, pokazując szereg swoich białych ząbków.
- [T.I].- zaśmiałam się cicho.  Po chwili wzięłam swój długopis w rękę, próbując skupić się na spisywaniu z tablicy notatek. Co chwilę zerkałam w stronę Nowego i co jakiś czas nasze spojrzenia się spotykały, na co reagowaliśmy cichym chichotem. Założyłam pasemko włosów za ucho i kątem oka dostrzegłam jak Louis wpatruje się we mnie intensywnie. Automatycznie spojrzałam w jego stronę, na co on od razu spuścił swój wzrok na zeszyt. Zdezorientowana ponownie przekręciłam głowę, aby spojrzeć na tablicę. Co się przed chwilą stało?

                                                      ~~~

-[T.I]!- usłyszałam wołanie mojego imienia. Automatycznie się odwróciłam i dostrzegłam biegnącego w moją stronę Matt’a. Zaśmiałam się dźwięcznie, jednocześnie ciesząc się, iż go ponownie tego dnia widzę. Przez te sześć dni  nieźle się zżyliśmy i mogłam powiedzieć, że idziemy w dobrym kierunku. Widzę w nim dobrego przyjaciela i wiem, że ta przyjaźń będzie trwała wieki. Jedyne co mnie niepokoiło przez te dni było zachowanie Louis’a. Cały czas, kiedy Matt był przy mnie, miałam wrażenie, iż zabija go wzrokiem. Wydaję mi się, że mój wzrok już mi plata figle. Raz kiedy szliśmy przez stołówkę, Louis ‘niechcący’ wylał na niego sok. Naprawdę nie wiedziałam o co Mu chodziło, ale nie wnikałam. Po chwili Mathew znalazł się przede mną.
- Idziesz na piechotę?- zapytał mnie, na co ja pokręciłam przecząco głową.- Autobus?- przytaknęłam, uśmiechając się lekko.- Mogę Cię odprowadzić, jeśli chcesz.- powiedział śmiało. Już miałam się zgodzić, kiedy nie wiadomo skąd przed nami wyrósł Tomlinson.
- Odprowadzę ją. Ty idź do domu.- rzekł do niego Louis. Wpatrywałam się w niego zdezorientowana i zszokowana. Mogłam przysiąść, iż  znowu zabijał Matt’a wzrokiem.
- Uhm .. Ok. Na razie [T.I].- uścisnął mnie na pożegnanie, po czym pośpiesznie się wycofał, zostawiając mnie całą osłupiałą z Nim. Odwróciłam się w Jego stronę i założyłam ręce na piersi.
- Mogę się dowiedzieć co ty kurwa robisz?- byłam wkurzona. Co on w ogóle odwalał? Czy .. on był zazdrosny? Nie, na pewno nie. Masz jakieś urojenia [T.I].
- Myślałem, że ucieszysz się, że Cię odprowadzę, kocie.- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, którego szczerze nienawidziłam.- W  końcu Ci się podobam.- mrugnął do mnie, a ja poczułam jak wzbiera się we mnie gniew. Wcześniej się do mnie nie odzywał, nawet nie wiedział o moim istnieniu, a teraz to co?

- Spierdalaj.- popchnęłam Go, po czym Go wyminęłam. Skierowałam się ku wyjściu. Co jeśli on był naprawdę zazdrosny? Ale przecież to jest niedorzeczne! A może? Wiem jedno. Trzeba to sprawdzić.

___________________________________________________________
Coraz mniej komentarzy D:


Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

wtorek, 10 września 2013

Zayn.

- Dlaczego mi nie możesz po prostu powiedzieć?!- moja kłótnia z Zayn’em trwała już co najmniej pół godziny i powoli traciłam trzeźwy umysł.
- Zayn! Uspokój się! Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, dlatego musimy sobie ufać, rozumiesz?!- odkrzyknęłam, będąc pewna, że zaraz nie dam rady i wybuchnę ostrym gniewem.
- A co to za zaufanie?! Czy ty wiesz co oznacza w ogóle te słowo?! Dowiaduję się z gazet, że jesteś w szpitalu w śpiączce, a budzisz się dopiero po dwóch tygodniach! I ja mam się uspokoić?! Dlaczego nie możesz mi powiedzieć co się dzieje?!- w jego oczach panowała furia. Był zdenerwowany i nawet niewidomy mógł wyczuć tą aurę, którą zawsze wytwarzał podczas naszych kłótni.- A może ktoś Cię po prostu zgwałcił, co?! I teraz jesteś w ciąży! I mało tego! Podobało Ci się to!- jego słowa były dla mnie niczym cios prosto w serce. Wiedziałam, że nie panuje nad tym co mówi, ale i tak cholernie mnie to zabolało.
- Zayn .. Uspokój się. Proszę Cię! Nikt mnie nie zgwałcił, rozumiesz?- zaczęłam spokojnie, ale nie dane mi było kontynuować, gdyż Malik prychnął lekceważąco.
- Wiesz co?! Jesteś taką samą dziwką jak Twoja matka!- krzyknął mi prosto w twarz. Automatycznie zamknęłam usta, cofając się o krok i nie wierząc, że wypowiedział TE słowa. Poczułam jak przez moje ciało przechodzi milion dreszczy, a do moich oczu napływają łzy. Zayn dopiero teraz zrozumiał co powiedział i zauważyłam jak jego twarz w ciągu jednej sekundy złagodniała. Widziałam w jego oczach strach i niepokój.
- [T.I] .. Ja ..- zaczął, ale nie dałam mu skończyć, gdyż podniosłam rękę, w geście który oznaczał, że nie chcę go już słuchać. Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy, ale zamiast je otrzeć spojrzałam w oczy mulata.
- Wiesz co?- zaczęłam szeptem.- Masz rację. Jestem dziwką. – mój głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
- [T.I] .. Poniosło mnie. W życiu bym tego nie powiedział.- Malik zrobił krok w moją stronę, na co ja automatycznie zareagowałam krokiem w tył.
- Ale powiedziałeś.- Nie zwracając na nic uwagi, wybiegłam z pokoju, kierując się ku schodom, ponieważ wyjście z domu było na parterze. Słyszałam wołanie mojego imienia, ale udawałam, że tego nie słyszę. Niczym torpeda wybiegłam z domu, biegnąc najszybciej jak umiałam do mojego samochodu. Wsiadłam do swojego Audi Q7, odpaliłam silnik i ruszyłam przed siebie od razu rozpędzając się do 200 km/h. Przepisy były ostatnią rzeczą, która mnie w  tej chwili interesowała. Wciąż nie mogę uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel  Zayn wspomniał o mojej matce. Moja rodzicielka była prostytutką. Cały czas piła, brała narkotyki,  umawiała się co chwilę z kimś innym. A ja? Byłam przypadkiem. Przypadkiem, który zrujnował jej życie. Przypadkiem, który zniszczył jej wszystkie plany na przyszłość. Zawsze czułam się jak wyrzutek.  Ona nigdy się mną nie opiekowała. Mogła wyjechać bez żadnych skrupułów na parę dni, zostawiając mnie samą w starej kamienicy bez jedzenia. Kiedy byłam w wieku 10 lat, przedawkowała. Zostałam sama.  Potem wszystko działo się coraz szybciej. Zostałam zabrana do domu dziecka, gdzie poznałam Jego. Zayn jako jedyny mi nie dokuczał. Pamiętam, że zawsze mnie bronił i nigdy nie pozwolił, aby coś mi się stało. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, przez co wylądował tam gdzie ja. Nie miał żadnych opiekunów, którzy mogli się nim zająć.  W wieku 13 lat obiecaliśmy sobie, że kiedy będziemy pełnoletni wyprowadzimy się i kupimy sobie dom. W wieku 19 lat Zayn zaczął solową karierę i stał się znanym w całej Europie piosenkarzem.  Kiedy myślałam, że w końcu wszystko się ułoży, coś zaczęło się dziać z moim sercem. A co się później okazało? Miałam wrodzoną wadę serca. Opiekunowie z domu dziecka wiedzieli o tym od samego początku, ale nie chcieli mnie martwić. Fakt. Wysyłali mnie w wieku 12 lat na masę badań, ale niczego nie podejrzewałam, ponieważ potem wszystko ucichło i stwierdziłam, że takie wizyty u pielęgniarki są normalne u każdego dziecka po takich przejściach. Kiedy dowiedziałam się o moim sercu, obiecałam sobie jedno. Nigdy nie powiem o tym Zayn’owi. Musiałby zakończyć swoją karierę przeze mnie, a on naprawdę w to wkładał całego siebie. Nim się obejrzałam, a zobaczyłam przed sobą duży neonowy napis ‘Club Paradise’. Ludzie z wadami serca nie powinni pić, ale parę drinków mi nie zaszkodzi. Bez żadnego wahania wyszłam z samochodu, uprzednio go parkując i skierowałam się do miejsca, gdzie miałam zamiar zapomnieć o wszystkich problemach.

                                                            ~~~

- Cześć, postawić Ci drinka?- nieznajomy przysiadł się do mnie. Spojrzałam na niego i mogłam przyznać, iż był całkiem przystojny. Trochę ciemniejsza karnacja, czarne włosy, oraz czekoladowe tęczówki. Dlaczego musi przypominać aż tak bardzo Zayn’a? Spojrzałam na swoją pustą szklankę i mogłam stwierdzić, iż wypiłam już wcześniej zamówione Whisky z colą. Niepewnie kiwnęłam głową do nieznajomego, po czym mogłam dostrzec jak mówi do barmana, aby podał dwa razy drinka, którego nazwy w życiu nie powtórzę. Po jakiemu to było? Po chińsku?
- Spokojnie. To jest specjał tego lokalu.- rzekł spokojnie, widząc mój wyraz twarzy. Nie mogłam stwierdzić, iż poczułam ulgę, gdyż nie znałam Go.- Tak w ogóle to jestem Armin.- przywitał się, uśmiechając szeroko. Rany, naprawdę był przystojny!
- [T.I].- powiedziałam, próbując nie patrzeć na jego twarz. Po chwili barman postawił przed nami nasze zamówienie. Już chciałam wziąć łyk, kiedy Armin strącił łokciem chusteczkę. Bez zastanowienia wstałam ze stołka, aby się po nią schylić. Uklęknęłam, wzięłam ją w ręcę i spowrotem stanęłam na nogach.
- Dzięki.- uśmiechnął się, a ja poszłam w jego ślady po czym mruknęłam coś w stylu ‘ Nie ma za co’. Już po chwili usiadłam na hokerze i pociągnęłam łyk z mojej szklanki. Hmm .. Dobre. Gadaliśmy z Armin’em  przez jakieś 5 minut i nim się obejrzałam skończyłam sączyć swojego drinka. Już chciałam prosić o kolejnego, kiedy poczułam mocne szarpnięcie w sercu. Odruchowo chwyciłam się w tym miejscu. Poczułam kolejny przeszywający ból i upadłam na kolana, jednocześnie zsuwając się ze stołka. Co się dzieje? Przecież to były tylko dwa drinki! Nie powinno się NIC dziać! Nagle otworzyłam szerzej oczy i podniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
- C-co ty mi dosypałeś, idioto ..- szepnęłam nie mogąc w stanie wydusić nic więcej. Czasami prochy robią za 5 mocnych drinków, a w moim wypadku to jest sprawa życia czy śmierci. Poczułam kolejne szarpnięcie w sercu, na co zareagowałam mocnym syknięciem i nie mogąc dłużej wytrzymać, łzy wydostały się spod powiek. Jedyne co w tej chwili widziałam, były jego przerażone oczy. A potem? Potem widziałam czarną mgłę, która bezlitośnie wciągała mnie do jej świata.

                                                            ~~~

- C-czy .. jest jeszcze j-jakiś ratunek?- mój głos się załamywał. Siedziałem właśnie w sali szpitalnej, gdzie leżała [T.I]. Czemu ona mi nie powiedziała o jej sercu? Przecież bym jej pomógł! Łzy nie chciały się zatrzymać i cały czas wyrabiały sobie na moich policzkach te dwie same, mokre ścieżki.
- Tylko jedno ją teraz uratuje.- zaczął doktor, a ja automatycznie podniosłem głowę, aby na niego spojrzeć. Poczułem jak rodzi się we mnie promyk nadziei.- Przeszczep serca.- dopowiedział.
- D-do kiedy trzeba znaleźć dawcę?- spytałem łamiącym głosem. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze niedawno graliśmy w karty, przed kominkiem który dawał niesamowite ciepło, a teraz ta radosna dziewczyna powoli umiera.
- Przykro mi, ale obawiam się, że nie damy rady znaleźć serca. Zostały jej niecałe dwie godziny, a dawcy nie znajdziemy w tak krótkim czasie.- Przeniosłem wzrok z jego twarzy na Nią. Jest taka piękna .. Nie mogłem patrzeć na to jak umiera. Nie mogłem! Spojrzałem ostrożnie na 40-latka i otworzyłem usta, aby wydobyć z siebie Te trzy słowa.
- Już macie dawcę.

                                                           ~~~

Otworzyłam niepewnie oczy, czując jak przez okno przebijają się płomienie słońca. Po chwili ziewnęłam i mogłam stwierdzić, iż byłam całkowicie wyspana. Już chciałam się przeciągnąć, lecz przeszkodziły mi w tym rurki. Zaraz, co? Otworzyłam szerzej oczy i mogłam dostrzec, iż nie jestem w moim pokoju. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że znajduję się w szpitalu. Kurwa.
- O, widzę, że już się pani obudziła.- weszła w tym momencie pielęgniarka do sali.
- C-co się dzieje? Co się ze mną stało?- spytałam niepewnie, próbując sobie przypomnieć zeszły wieczór, lecz na marne. Jedyne co zostało mojej w głowie była kłótnia z Malik’iem. Po chwili zauważyłam jak blondynka spuszcza powoli głowę, patrząc na podłogę. Mów co się stało!
- Przykro mi, ale .. pojechała pani do klubu .. i pewien chłopak wsypał pani do drinka jedne z najmocniejszych narkotyków.- zacięła się i powoli przeniosła na mnie wzrok. Widziałam w nich ból i współczucie.- Niestety, nie wiedział, iż ma pani .. problemy z sercem. Kiedy zobaczył co się z Panią dzieje od razu zadzwonił na karetkę i nazajutrz poszedł na komendę przyznać się. Powiedział, że nie chciał tego. Jak każdy nastolatek w tych czasach .. chciał się tylko zabawić.- chrząknęła znacząco, na co ja zamknęłam oczy i jęknęłam. Nagle przypomniała mi się jedna rzecz. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam w jej zielone tęczówki.
- A-ale .. Moje serce.. Jak takie osoby jak ja przesadzą z alkoholem to potem potrzebny jest .. przeszczep serca.- szepnęłam niepewnie, na co pielęgniarka kiwnęłam potwierdzająco.- Więc .. kto?- spytałam, modląc się w duchu, aby nie powiedziała Tego nazwiska.
- Uhm.. Pan Zayn Malik.- szepnęła niepewnie, a ja poczułam jak moje nowe serce rozsypuje się na milion kawałków. Nie .. Nie wierzę .. Zayn, co ty zrobiłeś?!- Kazał pani to przekazać.- wyciągnęła z kieszeni kartkę i podeszła w moją stronę, aby mi ją podać. Po chwili pośpiesznie wyszła z sali,  a ja drżącymi rękoma rozwinęłam kawałek kartki i spojrzałam na treść.


Już dawno skradłaś moje serce. Teraz wystarczy, że będziesz się nim opiekować do końca życia.
Kocham Cię, choć zawsze bałem się Tobie to powiedzieć. Nawet nie wiesz jak tego teraz żałuję.

                         Twój na zawsze,
                                                      Zayn.


Zaczęłam się dławić łzami. Kocham Go, tak mocno kocham! Zawsze bałam się wypowiedzieć te słowa na głos, ponieważ nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni. Oboje się baliśmy. Nigdy nie wiedziałam co to była miłość. W moim dzieciństwie takie słowo nie istniało. Ono pojawiło się dopiero w moim słowniku, kiedy poznałam Zayn’a. Otworzył przede mną świat i pokazał mi go od tej lepszej strony. Nigdy nie będę żałować, że go poznałam. W tej chwili myślałam nad jednym słowem, które odbijało się echem w mojej głowie. ŚMIERĆ. Chciałam po prostu odejść z tego świata, mogąc znów spotkać Jego, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić, gdyż On mi nie oddał serca bez powodu. Chciał mnie utrzymać przy życiu.
- Obiecuję, będę dbać o Twoje serce.- szepnęłam, patrząc na sufit. Wiedziałam, iż mnie słyszy. Zaczęłam znowu dławić się łzami, ale wiedziałam, że nie da się tego powstrzymać. Za mocno Go kochałam.



               ,, Nie bój się miłości, ona nie zawsze boli’’

____________________________________________________________________
Wybaczcie, nie wiem co mnie naszło na Sad End'y ostatnio xD Doszłam do wniosku, że takie mi chyba łatwiej pisać :D No nic .. Ostatni to będzie Happy End - obiecuję! :D

Dziękuję za komentarze <3

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz




piątek, 6 września 2013

Liam.

Właśnie jechałam autobusem na rozpoczęcie roku szkolnego. Z każdą minutą czułam coraz mocniejszy ból brzucha, gdyż ten dzień nigdy nie należał do moich ulubionych. Kręciłam się na siedzeniu, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Cała się stresowałam, wiedząc, iż przez kolejne 10 miesięcy będę musiała się uczyć o wiele więcej niż dotychczas. Otóż w tym roku szkolnym będę pisać maturę. Większość osób zapewne by się cieszyła, idąc do III liceum, lecz ja do tej grupy nie należałam. Chciałam się cofnąć w czasie, mogąc dalej być w przedszkolu. Tam nikt nie przejmuje się przyszłością tylko skupia się na teraźniejszości. Każdy ma beztroskie chwile w tym wieku. Niestety w liceum nie ma takiej osoby, która by nie myślała o niczym innym niż nauka. Z każdym rokiem jest coraz gorzej, ponieważ dochodzi więcej godzin lekcyjnych oraz nauczyciele nie żałują nam sprawdzianów. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu, oznaczający, iż dostałam wiadomość. Niechętnie wyjęłam urządzenie z torebki, po czym spojrzałam na wyświetlacz. Uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy widząc Jego imię. Nacisnęłam klawisz i spojrzałam na treść wiadomości.

Od: Liam

Dasz radę kotku! Pamiętaj- jestem z Tobą! Kocham Cię i tęsknię xx

Zaśmiałam się cicho pod nosem, po czym od razu tego pożałowałam, widząc jak parę osób zwróciło na mnie uwagę. Odchrząknęłam cicho, po czym zasłoniłam włosami twarz, aby nikt nie widział moich zaczerwienionych policzków. Nie tracąc więcej czasu odpisałam Mu.

Do: Liam

Och, dziękuję! Nawet nie wiesz jak mi to dodało otuchy! Kocham Cię i cholernie tęsknię xx

Nacisnęłam ‘wyślij’ po czym bezdźwięcznie westchnęłam, wiedząc, iż będę mogła go dopiero zobaczyć za 2 miesiące. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a ja już strasznie za nim tęsknię. W wakacje spędzaliśmy razem każdy dzień i dlatego ta rozłąka nie należała do tych łatwiejszych. Liam stał się już moim narkotykiem. Uzależniłam się od niego i wcale nie chcę iść na żaden odwyk. Wiedziałam, że kocha swoich fanów i że trasa dla niego to coś wspaniałego, a ja nie mogłam mu niczego zabronić. Chciałam błagać na kolanach, aby został i żeby mnie nie opuszczał, ale zamiast tego wypłakałam się w jego ramionach mówiąc, jak mocno go kocham. Wiedziałam, iż dla niego to nie jest również łatwe, a mówiąc, aby został, tylko bym pogorszyła sprawę. Nim się obejrzałam, zauważyłam, że autobus się zatrzymał. Spojrzałam przez okno, po czym mogłam zobaczyć tak bardzo znienawidzony przeze mnie budynek. Ciężko westchnęłam, a następnie wstałam niechętnie. Skierowałam się ku wyjścia z pojazdu i już po chwili poczułam świeże powietrze. Spojrzałam na innych uczniów i mogłam dostrzec, iż są zniechęceni tak samo jak ja. Ruszyłam w  kierunku drzwi wejściowych. Witaj ponownie, piekle.

                                                               ~~~

Właśnie siedziałam przy biurku w moim pokoju, odrabiając zadanie domowe z fizyki. Nie dość, iż dzisiaj był pierwszy szkoły, to jeszcze zadali nam prace które zajmą mi ze dwie godziny. Ugh.. Moja szkoła nie jest normalna, ale nigdy nie twierdziłam, iż była. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Spadaj, Tom! Uczę się i daj mi spokój, bo nie mam humoru!- krzyknęłam, będąc pewną, że mój brat czegoś ode mnie chce. Usłyszałam otwieranie drzwi i zamknęłam oczy, aby nie wybuchnąć.
- Lepiej stąd idź, bo naprawdę nie ręczę za siebie.- syknęłam ostro, wciąż mając zamknięte oczy. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy chichot i poczułam jak mój gniew przybiera na sile. Automatycznie otworzyłam oczy.
- Głuchy jesteś czy..- odezwałam się, ale kiedy odwróciłam głowę w Jego stronę, od razu zamilkłam. Czy On tutaj stoi? Czy ja mam jakieś omamy? Automatycznie podniosłam się z krzesła, po czym podeszłam parę kroków do Niego, aby dotknąć jego klatki piersiowej, jednocześnie upewniając się, że mój wzrok działa poprawnie.
- Nie musisz mnie dotykać.- zaśmiał się cicho, po czym chwycił mnie za podbródek, aby spojrzeć mi w oczy.- Jestem tu.- szepnął, a ja nie czekając dłużej rzuciłam się na jego szyję, wtulając się w jego tors najmocniej jak się dało. Po chwili nie panując nad emocjami, wybuchnęłam głośnym płaczem, którego nie umiałam zahamować.
- Cii.. Nie płacz. Niebyło mnie tylko 15 dni.- szepnął mi do ucha.
- O 15 dni za długo.- szepnęłam niewyraźnie.- To były najgorsze chwile w moim życiu.- dodałam po chwili.
- A myślisz, że mi było łatwo? Te wszystkie koncerty.. Musiałem się uśmiechać, a tak naprawdę chciałem płakać, bo Ciebie nie było przy mnie. – mruknął.
- A-ale .. D-dlaczego ty tu jesteś? Masz przecież koncerty.
- Następny występ będzie dopiero za dwa dni, a ja musiałem Ciebie zobaczyć.- rzekł bez zastanowienia.- Ale.. Za kilka dni już nie będziemy tak blisko Ciebie koncertować i ..- zawahał się.- będziemy mogli się zobaczyć dopiero za niecałe dwa miesiące.- jego głos był niewiele głośniejszy od szeptu. Zamknęłam oczy, czując nagły uścisk w brzuchu.
- Liam.. Nie mogę Cię przecież zatrzymywać. Robisz to co kochasz, a kiedy ty jesteś szczęśliwy to ja też jestem. Przecież damy radę przez te dwa miesiące, prawda?- spytałam z nadzieją. Payne bez wahania przytaknął, a ja poczułam natychmiastową ulgę.- Obiecujesz, że wrócisz?- szepnęłam, patrząc prosto w jego brązowe tęczówki. Kiedyś widziałam w nich radość i szczęście, ale w tej chwili przeważał w nich ból oraz smutek.
- Obiecuję. Na pewno.- szepnął, po czym bez cienia zastanowienia wbił się w moje usta z zachłannością, a ja nie mogąc zrobić nic więcej oddałam pocałunek.

                                                            ~~~

Siedziałam na niewygodnej ławce od długiego czasu. Przestałam liczyć czas, wiedząc, iż on jest w tej chwili moim jedynym wrogiem. Te miejsce zawsze było takie.. przygnębiające. Kiedyś czułam się tutaj obco, ale od dwóch tygodni spędzam tu całe dnie, wiedząc, iż tutaj jest tylko moje miejsce. Przy Nim. Spojrzałam ponownie na nagrobek, i poczułam jak moje serce przyśpieszyło, a kolejna fala łez wydobyła się spod moich powiek. Schowałam ręce w dłonie, nie chcąc aby On  widział mnie w takim stanie. Dalej nie mogę uwierzyć, że dzień który miał się okazać najszczęśliwszym w całym moim życiu, okazał się najgorszym. Gdyby nie tamta ciężarówka.. On by nadal żył. Pijany kierowca uderzył w Jego samochód, zabijając go na miejscu. Dalej nie mogę w to uwierzyć. Łzy nabrały na sile, a ja niepewnie podniosłam się z ławki. Spojrzałam przed siebie i wpatrywałam się w te kilka liter, które zrujnowały moje życie.

R.I.P. Liam Payne  29.08.1993 - 5.11.2013

- Obiecałeś .. Obiecałeś, że wrócisz.-szepnęłam, upadając na kolana, popadając w histeryczny płacz. –Obiecałeś!-  krzyknęłam przez łzy, po czym wysunęłam rękę, aby dotknąć Jego grobu. Łzy nabrały na sile, ale nie zwróciłam na to uwagi. To koniec.  Wszystko skończone.


          ,,Nie ma Jego, nie ma Mnie - nie ma Nas.’’


________________________________________________________
O kuźwa xD Nie żeby coś, ale chciałam to skończyć Happy End'em xDD Ale tak jakoś wyszło :D Może być taki? ;P

Dziękuję za komentarze! *O*

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz



poniedziałek, 2 września 2013

Harry.


                       Przeczytaj notkę pod rozdziałem!

Rozglądałam się dookoła, próbując wyłapać znajomą sylwetkę. Właśnie przyleciałam do Londynu, chcąc trochę odpocząć. Stawałam na palcach, podnosiłam głowę, ale nic z tego nie pomogło, gdyż było strasznie dużo ludzi i nawet nie widziałam gdzie jest wyjście. Musiałam poczekać chwilę, aż tłum się rozejdzie. Od zawsze leciałam samolotami w różne miejsca, ale jeszcze nigdy nie widziałam tyle ludzi na lotnisku. Przekręciłam lekko głowę w lewo i mogłam przysiąc, iż widziałam rudą czuprynę. Automatycznie spojrzałam w tamtą stronę i po chwili ujrzałam mojego kuzyna. Pisnęłam i podskoczyłam w miejscu, po czym zaczęłam  przedzierać się przez tłum kierując się ku Niemu. Ed cały czas rozglądał się, aby mnie znaleźć, ale już po chwili odnalazł moje tęczówki i uśmiechnął się od ucha do ucha. Boże, jak ja za nim tęskniłam! 6 miesięcy bez niego to jest katorga. Nim się obejrzałam już zostawiłam tłum za sobą i biegłam w kierunku Sheeran’a. On tylko rozłożył ręce i na mnie czekał z uśmiechem na twarzy. Ciągnęłam za sobą wielką walizkę, ale nic mi nie przeszkodzi w przytuleniu mojego kochanego kuzyna. Już po chwili poczułam silne ramiona, które zamknęły mnie w mocnym  uścisku.
- Boże, ale za Tobą tęskniłem.- szepnął mi do ucha. Mogłam wyczuć, że się uśmiecha. Zaśmiałam się pod nosem.
- Ja też. Już nigdy więcej nie zostawię Cię na tak długo samego.- odpowiedziałam wesoła, po czym mogłam usłyszeć jego chichot.
- Jedźmy już do domu. Po podróży zapewne chcesz się umyć.- powiedział rozbawiony.
- W sumie przyda mi się prysznic.- zachichotałam, po czym uwolniłam się z jego uścisku. Ed, jak na dżentelmena przystało, chwycił za uchwyt walizki i ruszył w kierunku wyjścia, a ja poszłam w jego ślady.

                                                             ~~~

Właśnie wyszłam spod prysznica. Woda od zawsze działała na mnie kojąco i szczerze mówiąc, niechętnie wyszłam z kabiny. Lecz wiedziałam, że to nie mój dom, tylko mojego kuzyna, a nie chciałam, aby płacił więcej, kiedy dojdą rachunki. Co z tego, że jest bogaty? I tak bym się z tym źle czuła. Owinęłam się ręcznikiem, po czym skierowałam się  ku drzwiom, aby wyjść z łazienki i już po chwili szłam w kierunku schodów. Ed pojechał do studia na dwie godziny, ale obiecał, że jak tylko wróci, będzie do mojej dyspozycji. Mam tylko nadzieję, że podczas mojego pobytu w Londynie spędzimy razem dużo czasu, a nie tylko parę godzin. Westchnęłam. Po chwili znajdowałam się już na dole, lecz moim celem była kuchnia. Zawsze po kąpieli chcę mi się pić i tym razem nie ma wyjątku. Podeszłam do lodówki, aby wyjąć z niej sok, po czym zrobiłam parę kroków w lewo, by otworzyć szafkę i wyjąć z niej szklankę. Już po chwili poczułam jak przyjemne zimno rozlewa się w moim gardle. Kiedy wypiłam całą zawartość  szklanki ruszyłam w kierunku holu, ponieważ naprzeciwko tego miejsca znajdują się schody. Kiedy dotarłam do celu, już chciałam wejść na schody, kiedy mignęła mi przed oczami burza loków. Niepewnie spojrzałam w lewo i zauważyłam chłopaka, który opierał się o framugę drzwi. Na jego twarz wstąpił łobuzerski uśmiech. Serce podeszło mi do gardła.
- C-co ty tu robisz?! Zaraz zadzwonię na policję!- krzyknęłam w jego stronę, cofając się o parę kroków.
- Spokojnie, przyszedłem do Ed’a, ale widzę, że go nie ma. – zaczął, a ja poczułam ulgę, wiedząc, iż to nie jest żaden włamywacz.- Lecz są jeszcze lepsze widoki. - mrugnął do mnie, a ja dopiero w tej chwili zorientowałam się, że jestem w samym ręczniku. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
- Uhm.. Ja ..- zaczęłam niepewnie, ale nie było mi dane skończyć, bo drzwi się otworzyły. Po chwili zobaczyłam Ed’a, który  wpatrywał się w nas zszokowany. Lecz po kilku sekundach wybuchnął głośnym śmiechem, na co ja prychnęłam cicho pod nosem, jednocześnie wywracając oczami.
- Harry .. Widzę, że już poznałeś moją kuzynkę, [T.I].- powiedział między salwami śmiechu, nawet nie myśląc o tym, aby się uspokoić. Harry zaśmiał się pod nosem, cały czas patrząc  w moją stronę.
- Wiesz .. Umie wywrzeć wrażenie na facetach.- powiedział Harry, który nawet nie krył rozbawienia. Sheeran zaczął się jeszcze bardziej śmiać, a ja pokręciłam z dezaprobatą głową, po czym ruszyłam na górę po schodach, uprzednio mrucząc pod nosem jedno słowo. Idioci.

                                                              ~~~

- [T.I], muszę Ci coś powiedzieć.- zaczął niepewnie Harry. Właśnie siedzieliśmy w parku na trawie, patrząc prosto w niebo.  Nigdy nie lubiłam siedzieć na ławkach, dlatego wybrałam trawnik. Odwróciłam niepewnie głowę w stronę Styles’a i spojrzałam  prosto w jego tęczówki.
- Bo ja .. Uhm ..- zaczął się jąkać. Wpatrywałam się w niego zszokowana. Znamy się od dwóch lat i wiedziałam, że coś się musiało stać, bo nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Jąkasz się? Kim ty jesteś i co zrobiłeś z Harry’m?- szturchnęłam go w ramię, chcąc rozluźnić trochę atmosferę, lecz widząc, że jego mina się nie zmienia, ucichłam. Po chwili Styles zdecydowanie odwrócił się do mnie przodem, po czym chwycił moje obie ręce i spojrzał prosto w moje oczy. W tej chwili obawiałam się najgorszego.

- Kocham Cię. – szepnął cicho, ale wystarczająco głośno, abym go usłyszała. Poczułam jak w moim brzuchu ożyło stado motylków. Uśmiechnęłam się szeroko, pokazując swoje białe ząbki. Nie czekając dłużej złączyłam nasze usta w pocałunku. Poczułam jak Harry odetchnął z ulgą, po czym bez wahania oddał pocałunek. Jestem pewna, że nawet sobie nie zdawał z tego sprawy, jak długo czekałam  na ten moment.


____________________________________________________________
Boże, wybaczcie, że nie pisałam AŻ 4 dni D: Mam nadzieję, że nie macie focha na mnie, ani nic z tych rzeczy :'( Pewnie parę z was myślało ''Pff .. Pewnie zaraz usunie bloga, bo już długo nie pisze. Znudziło ją to i oleje całego bloga''. NAWET TAK NIE MYŚLCIE! NIGDY nie znudzi mnie pisanie! I w najbliżej przyszłości, nie mam planu, by zawieszać, a tym bardziej usuwać bloga, więc bądźcie spokojni. Po prostu czasami będę miała czas, a czasami nie. Dzisiaj zaczął się nowy rok szkolny i nie wiem jak będzie to wyglądać. Mam nadzieję, że imagin'y będą się często pojawiać. No więc .. To chciałam wam napisać ;P A tak btw .. To jak imagin? xd I jak rozpoczęcie roku? :D

Dziękuję wam za komentarze! *O*

KC x

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz