wtorek, 22 października 2013

Harry.

Wzięłam parę głębokich wdechów, poprawiłam idealnie dopasowaną spódnice i spojrzałam przed siebie. Wywiad .. Kto w ogóle wymyślił coś takiego? Zamknęłam oczy, czując jak moja głowa powoli pęka. Normalnie, kiedy uczestniczyłam w wywiadach nie denerwowałam się. Czułam, że to jest coś co lubię robić. Niestety dzisiaj .. Wszystko się zrujnuje. Dziś powiem całą prawdę na jaką wszyscy zasługują.
- A teraz gość na którego wszyscy czekaliście!- usłyszałam głos Peter’a. Znamy się od wielu lat, dlatego mogę bez żadnych skrupułów mówić do niego po imieniu.- [T.I][T.N]!- usłyszałam brawa. Teraz już nie było odwrotu. Zrobiłam krok do przodu i już po chwili znalazłam się na scenie wśród reflektorów. Uśmiechnęłam się sztucznie, lecz na szczęście tego nie było widać, po czym usiadłam na miękkim skórzanym fotelu naprzeciwko Peter’a.
- Jak się czujesz?- spytał radośnie.
- Dobrze.- odezwałam się, jednocześnie się starając, aby mój głos nie zdradzał zmęczenia, które było widoczne po niewyspanej nocy.
- Jak Ci się układa z Harry’m? Jesteście już ze sobą dwa lata! Opowiedz co się ostatnio działo między wami.- rzekł, a widownia krzyczała, żebym coś powiedziała o Nim, gdyż byli najzwyczajniej w świecie ciekawi. Westchnęłam niesłyszalnie. Teraz to powiedzieć, czy później?
- Wszystko świetnie.- uśmiechnęłam się sztucznie. Stwierdziłam, że jeszcze mamy czas do końca wywiadu i dopiero potem cały świat usłyszy prawdę. Wywiad trwał już godzinę. Dogadywaliśmy się świetnie, lecz w pewnych momentach słyszałam szmery w uszach. Jak bym była odizolowana od wszystkiego. Nie mogłam się skupić na słowach i jedyne co robiłam to przytakiwałam.
- Ach, dobrze się rozmawiało, lecz niestety musimy już kończyć.- usłyszałam głos Peter’a.
-Co? Nie!- zareagowałam, nie przemyślając jednak wcześniej tego ruchu.
- [T.I]? Czy jest coś co chciałaś jeszcze powiedzieć?- Uniósł jedną brew, a ja założyłam nogę na nogę. Zrobiłam głęboki wdech, po czym otworzyłam usta, w celu wypowiedzenia się:
- W zasadzie .. To tak.- powiedziałam niewyraźnie. Przeniosłam wzrok na widownię i westchnęłam.- Chciałam wam wszystkim powiedzieć .. prawdę.- szepnęłam na tyle głośno, aby mogli mnie usłyszeć. Na sali zapanowała cisza, a ja poczułam uścisk w żołądku. Spojrzałam na Peter’a, a on tylko kiwnął twierdząco głową. Zamknęłam oczy, po czym je otworzyłam i przybrałam kamienny wyraz twarzy.- Zapewne większość z was, a nawet wszyscy, nie wiedzą kim tak naprawdę są chłopcy z One Direction.- zaczęłam, po czym usłyszałam prychnięcia, które prawdopodobnie wydostały się z ust fanek. Spojrzałam lekko w prawo i zauważyłam, że kamery dalej działają. Muszę to powiedzieć.- Wiecie czego przez te dwa lata się dowiedziałam o nich?- prychnęłam.- Ich kariera to same kłamstwo. Modest kieruje ich życiem, a oni już nawet zapomnieli jak to jest być .. sobą. Czy wy naprawdę myślicie, że Niall tyle je?- spytałam ich, cały czas patrząc na widownię.- Nie! To jest same kłamstwo. Te wszystkie zdjęcia w Internecie to oszustwo. – pokręciłam głową z dezaprobatą- Tak naprawdę to on je najmniej z całego zespołu. Modest to wszystko zaplanował. A Zayn?- poczułam jak ręce zaczynają mi się pocić.- Nie przegląda się w każdym lustrze. To jest kolejne kłamstwo. Zrobili z niego męską wersję plastiku, a on przez to cierpi. Modest ma gdzieś ich uczucia. Louis ..- szepnęłam.- On nienawidzi pasków. Ostatnia rzecz którą by ubrał to by była bluzka w paski.. Mało tego. Ma uczulenie na marchewki, ale przecież tego nie powie! Zabronili mu. Tak samo z Liam’em. On i żółwie? Błagam.- prychnęłam ponownie.- Nienawidzi wszystkiego co się rusza i jednocześnie należy do królestwa zwierząt.– wzięłam głęboki wdech. Teraz. Powiedz to.-  No i chyba najważniejsza rzecz ..- zawahałam się na chwilę- Larry Stylinson.- poczułam jak oczy zaczynają mnie piec.- Te wszystkie zdjęcia, filmy .. to .. to jest prawda.- widownia wpatrywała się we mnie zszokowana.-  Są gejami i się kochają. Eleanor to była tylko ustawka. Tak samo było ze mną.- otarłam ręką łzę, która wydostała się spod powieki.- Byłam z Harry’m, aby pokazać światu, że Larry to totalna bzdura, lecz Larry Stylinson to była od samego początku prawda.  Modest chciał to ukryć, bo co by powiedzieli fani, gdyby się okazało, że ich idole to geje?- prychnęłam- I co? Dalej myślicie, że ich znacie? Większość z was teraz odejdzie i o nich zapomni, ale zostaną tylko prawdziwi fani. Szczerze? Mam to gdzieś co teraz zrobicie. Ja powiedziałam prawdę, a już jutro cały świat będzie o tym wiedział.- Wstałam niepewnie i ostatni raz spojrzałam na widownię. Moją uwagę przykuła ciemna sylwetka, która wstała i skierowała się ku wyjściu. Był muskularnym chłopakiem, a na głowie miał czarną czapkę. Wszędzie rozpoznam te loki. Odwrócił się do mnie przodem, po czym mogłam zobaczyć Jego zaczerwienione oczy. Wpatrywał się we mnie zawiedziony i zrozpaczony.

‘Jak mogłaś?’- odczytałam z jego ust. Widziałam, że wypowiedzenie tych słów zadało mu ból, lecz nie mogłam zareagować,  ponieważ zniknął już za drzwiami.

_________________________________________________________________
Hej, hej, hej, hej <3 Wiecie co? Kocham was .. Doszłam do wniosku, że nie mogę was tak zostawić .. Niestety teraz imagin'y PRAWDOPODOBNIE będą się pojawiać rzadziej .. Jakoś jeden raz/dwa razy(wątpię) na tydzień .. Powiedzcie szczerze: Mocno wam to przeszkadza? :/ 
Aaa .. I mam jeszcze prośbę .. Masz bloga? Proszę, 'zareklamuj' mnie! Wiem, że to jest głupie, ale naprawdę to jest jedyne co mogę zrobić ..

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

czwartek, 17 października 2013

Louis cz.10 (ostatnia)

Siedziałam na murku szkolnym, nie zwracając na nic uwagi. Jedną nogę miałam zgiętą w kolanie położoną na murku, a druga swobodnie zwisała. Opierałam się plecami o ceglaną kolumnę.  Już za dwa tygodnie jest bal maturalny, a ja dalej nie miałam z kim iść. Westchnęłam. Obok mnie przechodziło wiele uczniów, ponieważ w tej chwili trwa długa przerwa, ale ja nawet na nikogo nie spojrzałam, tylko cały czas wpatrywałam się  w nieokreślony punkt przede mną. Od pięciu dni nie rozmawiałam z Louis’em. Wzdrygnęłam się na samą myśl o nim. Dlaczego on mnie tak okłamał? Czemu po prostu nie dał mi spokoju? Westchnęłam i spojrzałam na swój zegarek, który znajdował się na ręce. 11:50. Za dziesięć minut zaczyna się lekcja. Zamknęłam oczy i skupiłam się na jednej rzeczy. A raczej osobie. Mimo wielu przemyśleń, dalej nie wiedziałam czemu On tak postąpił. Najgorsze jest to, że kiedy pare razy widzieliśmy się na korytarzu, to on chciał do mnie podejść i porozmawiać, a ja widząc jego zamiary szybko uciekałam. Zapewne by zaczął do mnie mówić, jaka to ja byłam naiwna. Nie wyrządził mi wystarczająco bólu?  Drań z popieprzonym charakterem. Westchnęłam poirytowana, kiedy poczułam jak ktoś zasłonił mi słońce. Ściągnęłam swoje okulary przeciwsłoneczne i spojrzałam w górę. Wywróciłam oczami i szybko się podniosłam, stając na równi z Nimi.
- Czego chcecie?- burknęłam poirytowana i sięgnęłam po swój plecak, który leżał oparty o murek, aby w każdej chwili móc uciec.
- Słuchaj.- zaczął jeden z nich.- To wszystko nie tak jak myślisz. Louis Cię naprawdę kocha.- mruknął niepewnie, a ja prychnęłam.
- Louis wam kazał to powiedzieć?- zaśmiałam się.- I co? Ja mu znowu wybaczę, a on kolejny raz mnie upokorzy?- prychnęłam mu w twarz.- Mam was i jego w dupie.-syknęłam i zręcznie ich wyminęłam, jednak dalszą drogę uniemożliwił mnie mocny uścisk w łokciu. Chcąc czy nie chcąc, musiałam się odwrócić. Spojrzałam na nich wyczekująco.
- To wszystko nasza wina.-zaczął, a ja podniosłam pytająco brew.- Powiem Ci, jeśli obiecasz, że wysłuchasz nas do końca.- dodał pewnie,  a ja z lekkim wahaniem skinęłam głową i zrobiłam parę kroków, aby usiąść na murku. Po chwili pozostała trójka poszła w moje ślady.
- Macie minutę.-burknęłam.
- Więc- zaczął jeden z nich.- Jak już wiesz, to wszystko było.. karą.- prychnęłam lekceważąco.
- Zajebiście. Tylko, że to już wiem.- mruknęłam sama do siebie.
- Louis i Karen to już ogromna przeszłość. Kiedyś byli razem rok, ale on jej nigdy nie kochał. Louis nigdy nie wiedział czym jest… miłość.- westchnął.- Wszyscy myśleliśmy, że on się tylko w Tobie zauroczył. Ale nie… Przez ostatnie dni chodzi jak trup, nie uważa na lekcjach i chodzi cały czas niewyspany.- czekałam na dalszą część historii.- Ustaliliśmy z Karen, żeby go jakoś uwiodła.- zaakcentował przedostatnie słowo.-  Lecz on się nie dał, dlatego ona wpadła na pomysł, aby mu powiedzieć, że chce ostatni pocałunek i wtedy da mu spokój. Lou oczywiście się zgodził, ponieważ wiedział, że jak tego nie zrobi, to Karen nigdy się od niego nie odczepi. Ustaliliśmy miejsce i czas i wszystko gotowe. Myśleliśmy, że bez Ciebie będzie mu lepiej i że w końcu jakoś ‘znormalnieje’, ale nie. Jest z nim jeszcze gorzej. Potem doszliśmy do wniosku, - spojrzał na resztę chłopaków, a potem na mnie.- że on naprawdę się w Tobie zakochał. Proszę, nie zmarnuj takiej szansy. To my spieprzyliśmy, nie on.  Chcieliśmy dla niego jak najlepiej, ale najwidoczniej pogorszyliśmy sprawę.- dokończył ze skruchą w głosie, a ja nie wiedziałam co mogę o tym myśleć. A co jeśli to jest kolejny kawał? Zamknęłam oczy, aby się uspokoić, po czym je otworzyłam i przybrałam pozycję. Nie, nie wierzę im. Gwałtownie wstałam, a oni spojrzeli na mnie wyczekująco. Uśmiechnęłam się kpiąco.
- Wy  serio myślicie, że wam uwierzę?- prychnęłam.- Jesteście ostatnimi osobami, którym mogłabym zaufać.- syknęłam i założyłam ręce na piersi.
- Wiem co o tym wszystkich sądzisz, ale musisz nam uwierzyć.- wstał jeden z nich, a ja automatycznie zrobiłam krok w tył.
- Dajcie mi spokój.- Rzuciłam na odchodne i ich ominęłam. Szłam przed siebie,  nie patrząc na nikogo.  Czy oni naprawdę myśleli, że jestem taka głupia, aby im uwierzyć? Prychnęłam i przyśpieszyłam kroku. W tej chwili moim celem była klasa. Nawet się nie zorientowałam, kiedy na kogoś wpadłam.
- Przepraszam.- mruknęłam odruchowo i podniosłam głowę, aby spojrzeć na ‘poturbowaną’ osobę.- Nie, to są chyba jakieś żarty.- syknęłam sama do siebie, widząc Jego. Louis najpierw wyglądał na zdezorientowanego, ale potem zrozumiał na kogo wpadł. Bez żadnego słowa go ominęłam, lecz byłam strasznie naiwna, myśląc, że mnie nie zatrzyma.
- Musimy porozmawiać.- powiedział pewnie, a ja przewróciłam oczami.
- Nie chcę z Tobą rozmawiać. Dajcie mi wszyscy spokój do jasnej cholery.- syknęłam i go uderzyłam w klatkę piersiową. Westchnęłam, widząc, że to nic nie dało.
- Ja i Karen to przeszłość. Tamten pocałunek był nic nieznaczący.- Nie słuchałam go dalej. Zręcznie wydostałam się z jego uścisku i pobiegłam najszybciej jak umiałam, aby go już więcej nie widzieć. Po chwili znalazłam się już pod klasą.

                                                        ~~~

Siedziałam na krześle pod ścianą patrząc na tańczące pary. Strasznie im zazdrościłam.. Słyszałam jak głośna muzyka wydobywała się z głośników. Zawsze sobie obiecałam, że nigdy nie zapomnę balu maturalnego i że to będzie idealny dzień. Niestety byłam  w wielkim błędzie. Najgorszy dzień w moim życiu. Westchnęłam i założyłam nogę na nogę, cały czas nie odrywając wzroku od tańczących nastolatków.
-  Proszę o chwilę uwagi.- odezwał się w mikrofonie głos dyrektorki. Muzyka ucichła, a wszystkie pary oczu zostały skierowane w jej stronę.- Czas na ogłoszenie króla i królowej balu.- odezwała się podekscytowana, na co ja zareagowałam jęknięciem. Na szczęście nikt mnie nie słyszał. – Głosowaliście cały wieczór, a teraz czas na wyniki!- wywróciłam oczami i zaczęłam się rozglądać po sali.- Uwaga! Królową balu jest..- dyrektorka zaczęła otwierać kopertę. Po wykonanej czynności, wyciągnęła z niej biały kawałek papieru i spojrzała na nas.- Karen Smith! Gratuluję!- Nie zdziwiło mnie to ani trochę. Jest najpopularniejszą dziewczyną w całej szkole i dlatego wszyscy na nią głosowali. Rozległy się piski i oklaski, po czym Karen wyszła na scenę. Udawała zaskoczoną, ale muszę przyznać, iż była beznadziejną aktorką. Dyrektorka włożyła jej na głowę koronę, po czym zwróciła się powrotem do nas.- A teraz czas na króla!- odezwała się podekscytowana, a ja nie mogłam się nie zaśmiać z jej głupoty. Z czego ona się tak cieszy? Wohoo! Stoję na scenie! Ogłaszam wyniki i dlatego jestem taka podniecona! Zaśmiałam się z własnej głupoty. O czym ja w ogóle myślę? Dyrektorka otworzyła kopertę, przeczytała zawarte w niej słowa i po chwili w mikrofonie zabrzmiało Te imię. Usłyszałam wiwaty i oklaski, a potem zobaczyłam Jego wchodzącego na scenę. Poczułam zawroty głowy i nie czekając na nic dłużej podniosłam się z krzesła, aby się skierować ku wyjścia.
- Dziękuję wam za to, że na mnie głosowaliście.- odezwał się tak bardzo znany mi głos.-Lecz  chciałem podziękować szczególnej osobie.- przyśpieszyłam kroku.- [T.I]. Wiem, że tu jesteś.- zamarłam w miejscu, kiedy światło zostało skierowane na mnie, a wszyscy rozsunęli się na boki. Miałam przed sobą pustą drogę która prowadziła do sceny, do Niego. – To dla Ciebie.- odezwał się, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi, dopóki nie usłyszałam pierwszych nut melodii. Po chwili mogłam usłyszeć miękki jak aksamit głos Louis’a.

Can't blame you, for thinking / Nie mogę cię obwiniać za myślenie,
That you never really knew me at all. / że nigdy nie znałaś mnie tak naprawdę
I tried to, deny you, /  Próbowałem ci zaprzeczać,
But nothing ever made me feel so wrong. / ale nigdy nic nie sprawiło, że czułem się tak źle.
I thought I was protecting you, from everything that I go through / Myślałem, że cię chroniłem od wszystkiego, przez co przechodziłem.
but I know that we got lost along the way. /  Ale wiem, że zgubiliśmy się po drodze.

Louis zrobił parę kroków do przodu, jednocześnie schodząc ze sceny i przybliżając się do mnie. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana.

Here I am with all my heart/ Jestem tutaj z całym moim sercem.
I know I hope you understand / Mam nadzieje, że rozumiesz.
I let you down, but I'm never, / Wiem, że cię zawiodłem,
Gonna make that mistake again / ale już nigdy nie popełnię znowu tego błędu
You brought me closer to who / Przybliżyłaś mi to kim naprawdę jestem.
I really am, come take my hand / Chodź chwycić moją dłoń.
I want the world to see / Chcę żeby świat zobaczył,
What you mean to me / co dla mnie znaczysz.
What you mean to me / co dla mnie znaczysz.

W głośnikach cały czas słyszałam Jego głos. Dzieliło nas niecałe 8 metrów, a moje ciało już zareagowało na jego bliskość. Poczułam jak miliony motylków latają w moim brzuchu.

Just know that, I'm sorry, / Zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi przykro.
I never wanted to make you feel so small / Nigdy nie chciałem sprawić, żebyś czuła się tak nieznacząco. 
A story is just beginning but let / Nasza historia tylko przebiega,
The truth brake down these walls, oh yeah / ale niech prawda rozbije te ściany.
And every time I think of you, I think of how / Za każdym razem gdy o tobie myślę.
You pushed me through and showed me / Zastanawiam się jak na mnie naciskałaś.
How much better I could be. / Pokazywałaś jak dużo lepszy mógłbym być.

Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Łzy szczęścia. Louis stał już na tyle blisko, aby chwycić moją dłoń i spojrzeć mi  głęboko w oczy.

Here I am with all my heart / Jestem tutaj z całym moim sercem.
I hope you under stand / Mam nadzieje, że rozumiesz.
I know I let you down/ Wiem, że cię zawiodłem,
But I'm never, Gonna make that mistake again./ ale już nigdy nie popełnię znowu tego błędu
You brought me closer to who I really am  / Przybliżyłaś mi to kim naprawdę jestem.
Come take my hand / Chodź chwycić moją dłoń.
I want the world to see / Chcę żeby świat zobaczył,
What you mean to me yeah / co dla mnie znaczysz.
You make me feel like I'm myself / Sprawiasz, że mam ochotę być sobą,
Instead of being someone else / zamiast kimś innym.
I wanna live that every Day / Chcę żyć tak każdego dnia.
You say what no one else will say, / Powiedziałaś to czego nikt inny nie powie.
You know exactly how to get to me you /  Dokładnie wiesz jak do mnie dotrzeć.
Know It's what I need / Wiesz, że to jest to, czego potrzebuję.
It's what I need yeah / To jest to, czego potrzebuję.

Poczułam jak łza spływa po moim policzku. Louis się lekko uśmiechnął i wytarł ją kciukiem.

Here I am with all my heart/ Jestem tutaj z całym moim sercem.
I know I hope you understand / Mam nadzieje, że rozumiesz.
I let you down, but I'm never, / Wiem, że cię zawiodłem,
Gonna make that mistake again / ale już nigdy nie popełnię znowu tego błędu
You brought me closer to who / Przybliżyłaś mi to kim naprawdę jestem.
I really am, come take my hand / Chodź chwycić moją dłoń.
I want the world to see / Chcę, żeby świat zobaczył,
What you mean to me / co dla mnie znaczysz.

Louis patrzył w prosto w moje oczy, po czym zaśpiewał ostatni wers piosenki.

What you mean to me / co dla mnie znaczysz.

Usłyszeliśmy wokół siebie okrzyki i oklaski, a po chwili moje łzy wydostały się na zewnątrz, a ja nie mogąc dalej czekać chwyciłam jego twarz w swoje ręce i pocałowałam, po czym rzuciłam się mu w ramiona. Louis się zaśmiał, chwycił mnie w talii i okręcił mnie wokół własnej osi.
- Tak mocno Cię kocham.- szepnęłam na tyle głośno, aby mógł to usłyszeć.
- Ja Ciebie też. Nigdy o tym nie zapomnij. 


PIOSENKA: Sterling Knight - What You Mean To Me


__________________________________________________________
Doszłam do wniosku, że dalsze pisanie będzie zależeć ile komentarzy będzie pod tym postem .. 
Jeśli nie chcesz komentować- nie komentuj. Chcę zobaczyć kto tak naprawdę tu jest.




środa, 16 października 2013

Jest tu ktoś?

Heej .. Nawet nie wiem jak ten post zacząć .. Ech .. Nie wiem czy ten blog ma jakikolwiek sens. Komentarzy jest coraz mniej, a co za tym idzie motywacja również spada. Jeden post jest odwiedzany przez średnio 40 osób, a komentarzy jest zaledwie 3/4/5/6.W pewnych przypadkach było też 9 komentarzy, ale to tylko wtedy kiedy pisałam coś na wzór 'Coraz mniej komentarzy D:' pod postem. I można by rzec, że się nade mną ulitowaliście. Oczywiście dziękuję wam za te wszystkie komentarze. Po prostu szkoda, że reszcie z was nie chce się poświęcić tej jednej minuty na zostawienie choćby jednego słowa. Wy myślicie, że to nic nie da, ale się mylicie. Nawet takie jedno słowo wywoła uśmiech na mojej twarzy. Tak więc .. Ostatnia część Louis'a będzie jutro wieczorem, a potem zobaczę jak to będzie... Na pewno bloga nie usunę- tego bądźcie pewni. Wiem, że zachowuję się jak jakaś Diva- wybaczcie.

Dziękuję wam za wszystko! <3



niedziela, 13 października 2013

Louis cz.9

Leżałam bezczynnie na łóżku, tępo patrząc się w sufit. Dalej nie mogłam uwierzyć, że Louis mnie tak potraktował. Myślałam, że mu naprawdę na mnie należy, ale najwidoczniej byłam w wielkim błędzie. Rozkochał mnie w sobie, aby wrócić do szkoły. Dobrze wiedział, że jak się do siebie zbliżymy to pójdę do dyrektora i mu powiem prawdę. Jedna rzecz mnie zastanawia od wczoraj. Skoro ma mnie gdzieś, to czemu mnie bronił? Czemu najpierw okłamał dyrektora i powiedział, że nie mam z tym nic wspólnego? Czemu mnie po prostu nie zostawił w spokoju? Wzięłam głęboki oddech i głęboko westchnęłam. Co ja takiego zrobiłam, że muszę przez te całe piekło przechodzić? Całe życie byłam grzeczna, miałam dobre oceny, nigdy nie zrobiłam nikomu krzywdy. A Bóg? Ma mnie w głębokim poważaniu. Jestem już do tego przyzwyczajona, że nikogo nie interesuje moja osoba, ale będąc tamtego dnia z Louis’em poczułam, że jednak los się do mnie uśmiechnął. No cóż ..Byłam w błędzie. Znowu.
- [T.I]! Ktoś do Ciebie!- usłyszałam głos mojej mamy dobiegający z dołu. Jęknęłam i przykryłam twarz poduszką. Dlaczego wszyscy  po prostu nie dadzą mi spokoju?
- Niech tu przyjdzie!- odkrzyknęłam niewyraźnie i ledwo słyszalnie, ale nie obchodziło mnie to.  Przewróciłam się na bok, tyłem do drzwi. Kogo do jasnej cholery tu niesie? Przecież nikt mnie nie odwiedzał od.. właśnie. Od kiedy? Dwóch lat? Czterech? Usłyszałam kroki, które z sekundy na sekundę stawały się głośniejsze. Westchnęłam i dmuchnęłam powietrzem na czoło, aby odsłonić grzywkę z oczu. Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a zaraz potem zamykają.
- Kimkolwiek jesteś, daj mi spokój.- burknęłam niewyraźnie, ciągle trzymając poduszkę przy twarzy. Nieznajomy mnie jednak nie posłuchał, tylko dalej szedł w moją stronę i po chwili położył na moim ramieniu swoją dłoń. Automatycznie usiadłam i odwróciłam się przodem do.. Niego. Otworzyłam szerzej oczy, nie spodziewając się Jego w moim pokoju. Wpatrywał się we mnie z bólem i ze skruchą. Szybko wstałam i stanęłam przed nim.
- Co ty tu kurwa robisz?- syknęłam, po czym walnęłam go mocno w klatkę piersiową. Louis nawet się nie wzdrygnął, tylko chwycił moje nadgarstki , jednocześnie blokując moje ruchy.
- Uspokój się.- szepnął łagodnie. Normalnie to bym go posłuchała, ale byłam zbyt wkurzona, aby się uspokoić. Zaczęłam się wyrywać, lecz Louis nawet się tym nie przejął. Fakt, był silniejszy.
- Zostaw mnie Tomlinson.- syknęłam i spojrzałam się prosto w jego oczy. Po chwili usłyszałam jego śmiech. Zaraz.. Co? Czy on coś ćpał?
- Jedziemy po nazwiskach? Zaczyna się robić groźnie.- zaśmiał się kolejny raz, a ja słysząc jego słowa prychnęłam lekko śmiechem.  Od razu siebie skarciłam i ponownie przybrałam kamienny wyraz twarzy.- Proszę Cię. Nie bądź zła.- zaczął i chciał już kontynuować, ale ja mu przerwałam prychnięciem.
- Mam nie być zła?- syknęłam mu prosto w twarz.- Wykorzystałeś mnie. Jesteś jak każdy inny facet. Idiota, który nie ma sumienia i uczuć.- ponownie spróbowałam się wyszarpać, lecz widząc, iż Louis nie odstąpi cicho westchnęłam i przeniosłam wzrok na okno. Tomlinson chwycił mnie za podbródek, jednocześnie sprawiając, abym na niego spojrzała.
- Słuchaj mnie teraz uważnie.-szepnął.- Ja nie chciałem tego zrobić.  Fakt, na początku miałem taki plan, aby Ciebie we mnie rozkochać -prychnęłam.- ale nic z tego nie wyszło, gdyż  naprawdę się w Tobie zakochałem. Nigdy nie czułem takiego czegoś i nie wiem jak mam się zachowywać. Razem z moimi kumplami wykombinowaliśmy ten plan i wtedy w szkole byłem przekonany, że to było tylko jakieś zauroczenie.  Lecz kiedy Cię zobaczyłem na korytarzu, chciałem Cię wziąć w ramiona i już nigdy nie puścić – przeniósł wzrok na swoje buty, po czym mnie puścił. Ja jak zaczarowana wsłuchiwałam się w jego słowa i nawet nie miałam zamiaru uciekać.-ale nie mogłem.- dokończył zdanie.- Kiedy koło Ciebie przeszedłem, widziałem te zbierające się łzy w Twoich oczach. Poczułem mocny uścisk w sercu i już chciałem się cofnąć, kiedy zobaczyłem, że zdążyłaś już uciec. – ponownie spojrzał w moje oczy.- Proszę Cię. Nie  znienawidź  mnie. Cholernie Cię kocham i obiecuję, że przy najbliższej okazji powiem wszystkim o Tobie. O nas.- szepnął, a ja nie mogąc się powstrzymać, rozpłakałam się i wpadłam w jego ramiona. Louis mocno mnie objął i pocałował moje włosy. W tej chwili poczułam się kochana i bezpieczna.

                                                          ~~~

Zamknęłam niepewnie szafkę, po czym odwróciłam się przodem do przechodzących koło mnie uczniów. Odkąd Louis powiedział jego paczce co między nami jest, zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć. A co jest w tym najgorsze? Nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy, wszyscy się o tym dowiedzieli. Dosłownie. Co chwilę czuję mordercze spojrzenia na sobie, które w większości należały do płci żeńskiej.  Nie dziwię się im, gdyż Louis był naprawdę niezły. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Zrobiłam dwa kroki do przodu, gdyż nie mogłam zrobić więcej, ponieważ stanęli przede mną Oni. Przewróciłam oczami i popatrzyłam na nich z wyczekiwaniem. Nie odzywali się, tylko uśmiechali głupkowato.
- Czego chcecie?- burknęłam, na co oni od razu zareagowali.
- Chodź, pokażemy ci coś.- jeden z nich chwycił mnie lekko za nadgarstek i zaczął mnie prowadzić. Chcąc czy nie chcąc, musiałam za nimi iść. Omijaliśmy uczniów, którzy wpatrywali się w nas dziwnie. Akurat się im nie dziwię. Taki widok nie jest z reguły normalny. Nagle stanęliśmy. Zdezorientowana zaczęłam się rozglądać za czymś, co mieli mnie pokazać. Zauważyłam, że znajdujemy się na tyłach szkoły.  Jeden z nich odwrócił się do mnie przodem i pokazał ręką, abym zrobiła krok w przód i żebym się wychyliła zza ściany, która znajdowała się przed nami. Tak więc zrobiłam. Niepewnie się przesunęłam do przodu i spojrzałam na obraz za ścianą. Nagle poczułam jak moje serce staje w miejscu. Poczułam jak moje ciało sparaliżowało i już nie mogłam się ruszyć. Niecałe 5 metrów przed nami Louis całował się z jakąś tanią blondyną. Nie.. Nie wierzę. To tylko sen, z którego zaraz się wybudzę.
- Pamiętasz jak powiedzieliśmy Tobie, że czeka Cię kara za wywalenie Jego ze szkoły?- szepnął mi jeden na ucho, a ja się wzdrygnęłam i zamknęłam oczy, chcąc uspokoić swój oddech.- Ty naprawdę myślałaś, że on Ciebie kocha?- zaśmiali się głośno.- Louis nie jest zdolny do miłości. On jest typem kobieciarza. Zapamiętaj to sobie.- nie słuchałam ich dalej, tylko ruszyłam przed siebie, kierując się ku Nim. Byłam wściekła, zdeterminowana i oszukana.

                                         *Perspektywa Louis’a*

-Louis, możemy porozmawiać?- usłyszałem kobiecy głos. Odwróciłem się i spojrzałem w Jej oczy. Przewróciłem oczami, po czym ją wyminąłem.
- Nie mamy o czym rozmawiać, Karen.- rzuciłem na odchodne, lecz ona była sprytniejsza. Zręcznie mnie wyminęła i stanęła naprzeciwko mnie, jednocześnie zagradzając mi drogę. Westchnąłem i założyłem ręce na piersi.
-Zerwaliśmy ze sobą miesiąc temu. Już nic do Ciebie nie czuję, zrozum to w końcu.- odezwałem się poirytowany, lecz ona nie dawała za przegraną.
- Ale chodziliśmy ze sobą prawie rok!- pisnęła, a ja poczułem ból w okolicach uszu. Głupia, sztuczna blondyna. Co ja mogłem w niej widzieć?!- Proszę Cię, możemy ze sobą porozmawiać? Na tyłach szkoły.- zaczęła mnie błagać.
- Ale tylko na pięć minut.- wywróciłem oczami i nim się zorientowałem, zostałem przez nią prowadzony. Wiem jak tam dojść, nie musisz mnie ciągnąć! Po dwóch minutach znajdowaliśmy się w wymienionym wcześniej miejscu. Odwróciłem się do niej przodem i ponownie założyłem ręce na piersi.- Czego chcesz?- odezwałem się poirytowany. Karen spojrzała w lewo i zauważyłem jak kiwnęła głową. Spojrzałem w to samo miejsce, lecz niczego nie widziałem. Tomlinson, głupiejesz.
- Nie ma szans, żebyś do mnie wrócił?- odezwała się, robiąc krok w przód. Podniosłem do góry brew, po czym kiwnąłem przecząco głową. Westchnęła.- To w takim razie co powiesz na pożegnalny pocałunek? Proszę.- zamrugała oczami i chwyciła mnie za bluzkę. Westchnąłem i lekko pokiwałem twierdząco głową. Nie chcę tego, ale inaczej ona nie da mi spokoju. Nim zdążyłem mrugnąć, poczułem już jej usta na moich. Pocałowała mnie zachłannie, a ja niechętnie oddałem pocałunek. Czuję się, jakbym zdradzał [T.I]. Może dlatego, że ją zdradzasz, kretynie?! Odezwał się znienawidzony przeze mnie głos w mojej głowie. Już chciałem  to zakończyć, kiedy mocne szarpnięcie mi w tym pomogło. Lecz to co zobaczyłem przede mną wstrząsnęło mną doszczętnie.

- Jak mogłeś?! Jesteś pieprzonym idiotą i egoistą!- [T.I] chwyciła mnie za bluzkę i zaczęła krzyczeć przez łzy.- Że niby mnie kochasz, co?! Jesteś pierdolonym oszustem i nigdy, powtarzam, NIGDY się do mnie nie odzywaj!- krzyknęła mi w twarz, po czym poczułem jak mój policzek zaczyna mnie piec. To wszystko się działo tak szybko, że nie zdążyłem nawet zareagować kiedy stąd uciekła.  Kiedy wszystko do mnie dotarło było już za późno. Spieprzyłem wszystko.

____________________________________________________________________
Przedostatnia część! :P
Czemu mam wrażenie, że piszę coraz gorzej? X.X
Dziękuję za komentarze! :D Dacie radę dobić teraz do dziesięciu? <333

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz











środa, 9 października 2013

Louis cz.8

Właśnie siedzieliśmy w kuchni, jedząc śniadanie. W moim przypadku nie można było tego nazwać ‘spożywaniem śniadania’, tylko bardziej ‘bawienie się widelcem w jedzeniu’. Po tym jak się kochaliśmy, Louis był strasznie miły i troskliwy dla mnie. Niestety atmosfera opadła, po tym kiedy przekroczyliśmy próg kuchni. Od tego momentu nie odezwał się do mnie ani słowem. Podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć, lecz on niczym nie wzruszony dalej wpatrywał się w ekran swojego telefonu komórkowego, co chwilę wkładając sobie porcję jedzenia do ust. Poczułam mocne ukłucie, ponieważ obawiałam się  w tej chwili najgorszego. Ponownie upuściłam swój wzrok na talerz i zaczęłam grzebać widelcem w jedzeniu.
- Żałujesz tego?- mój głos był słaby i piskliwy. Zamknęłam oczy, czekając na jego reakcję, ale po paru sekundach niepewnie je otworzyłam, po czym spojrzałam na Niego. Louis wpatrywał się we mnie zdezorientowany i jednocześnie zszokowany. On.. On się zastanawia nad odpowiedzią. Poczułam jak zaczynają mnie piec oczy.
- [T.I]..- zaczął niepewnie półszeptem. Wiedziałam! Nie chcąc dalej tego słuchać, wstałam szybko z krzesła, po czym wyszłam za framugę drzwi, które prowadziły do kuchni. Poczułam ja moje policzki robią się mokre od łez. Już chciałam iść do holu, aby ubrać buty i jak najszybciej wyjść z tego piekielnego miejsca, kiedy poczułam mocny uścisk w nadgarstku. Louis pociągnął mnie do siebie, a ja nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy poczułam Jego miękkie usta na moich. Dlaczego odwzajemniłam pocałunek? To była chyba po prostu chwila słabości. Louis objął mnie mocno w talii i przyciągnął do siebie, a ja automatycznie wplotłam swoje dłonie w jego włosy. Pocałunek był namiętny, wszystkie nasze negatywne emocje uwolniły się w tej chwili i odleciały daleko stąd. Moje łzy w dalszym ciągu płynęły po policzkach, w skutek czego mogliśmy oboje czuć ich smak. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, z trudem łapaliśmy oddechy. Louis chwycił moją twarz i spojrzał prosto w moje oczy.
- Zwariowałaś?- szepnął.- Jak mogłaś pomyśleć, że tego żałuję?- pokręcił głową z dezaprobatą.- Wiesz co? Dzięki Tobie jestem najszczęśliwszym chłopakiem na Ziemii.- szepnął, a mnie zatkało. Louis wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili z lekkim 
zawahaniem  otworzył usta.- Kocham Cię, [T.I].

                                                              ~~~

Właśnie podjechaliśmy pod mój dom. Spojrzałam w prawo i zauważyłam znany mi budynek. Westchnęłam, po czym spojrzałam w stronę Louis’a.
- Trzymaj kciuki, aby rodzice mnie nie zabili.-mój głos był słaby.
- Dlaczego?- spytał mnie zdezorientowany, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Czy to normalne kiedy nastoletnia córka nie wraca do domu na noc i nawet się nie odzywa?- westchnęłam kolejny raz i odpięłam pas. Po chwili usłyszałam głośny śmiech Louis’a.
- O boże.- zaśmiał się kolejny raz, a ja wpatrywałam się w niego z uniesioną do góry brwią.
- Czy to serio jest takie śmieszne?- burknęłam w jego stronę, a Lou pokręcił twierdząco głową.
- Wiesz co jest w tym najlepsze?- zaczął, a ja spojrzałam na niego pytająco.- Kiedy spałaś pomyślałem o Twoich rodzicach i wysłałem z twojego telefonu wiadomość, że nocujesz u koleżanki i nie będzie cię na noc. Oczywiście napisałem to w pierwszej osobie. Najwidoczniej zapomniałem Ci o tym powiedzieć.- zaśmiał się ponownie, a ja wpatrywałam się w niego oszołomiona. Najszybciej jak umiałam wyjęłam z kieszeni telefon, odblokowałam go i spojrzałam na ‘Ostatnio wysłane’.

Nie wrócę dziś na noc x Będę nocować u koleżanki, ponieważ mamy projekt do zrobienia xx

Poczułam jak kamień spada mi z serca. Myślałam, że dostanę szlaban do końca życia! Pisnęłam i rzuciłam się Louis’owi na szyję, oczywiście tak jak mi fotel na to pozwalał.
- Boże, uratowałeś mi życie.- zaśmiałam się, a on poszedł w moje ślady.

                                                           ~~~

Stałam przed gabinetem dyrektora, nie mogąc się przełamać, aby zapukać. Doszłam do wniosku, że szkoła bez Louis’a to już nie to samo. Teraz, kiedy jestem pewna swoich uczuć do niego, wiem, iż muszę powiedzieć prawdę dyrektorowi. Wzięłam głęboki oddech, po czym cicho zapukałam. Usłyszałam ‘proszę’ i z lekkim wahaniem weszłam. Pan Collins spojrzał na mnie, po czym wskazał krzesło. Usiadłam niepewnie i z wielką gulą w gardle przemówiłam.
- To wszystko moja wina. Louis nie powinien zostać wywalony ze szkoły.- zaczęłam i cicho westchnęłam.- On próbował ratować mój honor. Matt.. Ugh.. Powiedział parę słów za dużo na mój temat, a Louis mnie obronił. – podniosłam wzrok, po czym zauważyłam, jak dyrektor wpatruje się we mnie lekko oszołomiony.- Tak, powiedziałam panu wcześniej, że nic nie wiem na temat powodu bójki. Skłamałam, ponieważ nie chciałam być w to zamieszana, ale nie wiedziałam, że Louis zostanie wyrzucony ze szkoły.- westchnęłam.- Może mnie pan ukarać, ale proszę, niech Louis wróci. On mnie tylko bronił.- skończyłam swój monolog.- Proszę.- powtórzyłam szeptem.

                                                           ~~~

Zamknęłam swoją szafkę z słyszalnym trzaśnięciem. Wzdrygnęłam się, po czym chwyciłam swój plecak. Oparłam się plecami o szafki za mną i westchnęłam. Dzisiaj się okaże czy Louis wraca. Zamknęłam swoje oczy, chcąc uspokoić oddech i policzyłam do dziesięciu. Po wykonanej czynności zrobiłam krok do przodu, chcąc iść już do klasy, lecz zamarłam w pół kroku, ponieważ zobaczyłam Ich. Szli przez korytarz, a między nimi szedł On. Poczułam jak moje serce popadło w stan hibernacji, a w moim gardle uformowała się wielka gula. Już chciałam podejść do Niego, kiedy na mnie spojrzał. Niepewnie do Niego pomachałam, na co on prychnął śmiechem, nie przerywając kroku. Zaraz .. co? Idzie dalej.
Przechodzi koło mnie.
 Patrzy na mnie z pogardą.
 Łobuzerski uśmiech.
Zaczynają mnie piec oczy.
 Kiwa głową z dezaprobatą.
 Znika.
 Uciekam.
Wbiegam do damskiej toalety.
Zamykam się w kabinie.
Popadam w histeryczny płacz.

Wykorzystana.

__________________________________________________________
Dobra, szczerze: Spieprzyłam końcówkę? ;__; W mojej głowie jakoś to lepiej wyglądało ._.

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

sobota, 5 października 2013

Louis cz.7

Siedziałam skulona, co chwilę słysząc obelgi Louis’a kierowane do Matt’a. Miałam zamknięte oczy, nie chcąc widzieć Tego. Lecz mimo przymkniętych powiek, wiedziałam, iż Tomlinson uderzał Matt’a,  wszędzie gdzie się dało, nie panując nad tym. Tym razem go nie powstrzymam. Niech Matt zapłaci za to co chciał mi zrobić. Oplatałam swoje ciało najmocniej jak umiałam, gdyż cały czas nie miałam na sobie bluzki, a nie odważyłam się, aby wstać i ją wziąć. Wmawiałam sobie cały czas, że to jest tylko zły sen, z którego zaraz się wybudzę. Nagle poczułam rękę na moim ramieniu. Automatycznie zareagowałam, wzdrygając się i podnosząc głowę. Zauważyłam Jego oczy i już wiedziałam, że jestem bezpieczna. Lecz mimo tego uczucia i tak kolejna fala łez wydostała się na zewnątrz. Louis od razu oplótł mnie swoimi silnymi ramionami.
- Cii.. Wszystko jest już dobrze.- zaczął uspokajającym głosem.
- O-on chciał..- nie mogłam dokończyć tego zdania, czując jak w moim gardle formuje się duża gula.
- Nic nie mów. Zapomnij o tym.-szepnął mi na ucho, po czym podniósł się i poszedł w kierunku mojej bluzki. Dopiero teraz mogłam zauważyć, że Matt zniknął. Zapewne uciekł. Bał się go. Louis podniósł moje ubranie, podczas gdy ja cały czas oplatałam swoje ciało rękoma. Tomlinson zbliżył się do mnie i już chciał mi podać bluzkę, kiedy zobaczył,  że jest rozerwana. Wydostałam z siebie stłumiony szloch, po czym zakryłam swoją twarz dłońmi. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Upokorzona, brudna i zraniona. Po chwili poczułam coś miękkiego na moich ramionach. Podniosłam głowę i zauważyłam, że Louis oddał mi swoją bluzę, po czym zapiął mi ją, aż po szyję. Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja drżącą ręką ją sięgnęłam. Po tym jak wstałam, od razu się w niego wtuliłam, cicho szlochając w jego koszulę. Louis na początku wydawał się zdziwiony moim gestem, ale po chwili oplótł mnie mocno, jakby bał się, że mogę zaraz uciec.
- Cii.. Nie płacz. On Ci już nic nie zrobi. Obiecuję.- szepnął mi do ucha, chcąc, abym się uspokoiła. Na marne. Zaczęłam jeszcze bardziej szlochać. Zaczął mnie lekko kołysać.- Odwiozę Cię do domu.-szepnął, a ja automatycznie drgnęłam. Louis to poczuł, po czym mocniej mnie oplótł.
- N-nie chcę jechać do d-domu.- zaczęłam się jąkać. Nie mogłam tam wrócić w takim stanie.
- Możemy pojechać do mnie.- jego głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
- A twoi r-rodzice?- spytałam niepewnym głosem.
- Spokojnie, nie ma ich. Chodźmy już. Jest coraz zimniej.- powiedział, po czym puścił mnie i chwycił za dłoń. Skierowaliśmy się ku parkingu.  Na moje szczęście był pusty. Wsiedliśmy do samochodu, po czym ruszyliśmy. Po pięciu minutach nasunęło mi się jedno pytanie.
- Louis.- zaczęłam, na co on spojrzał na mnie pytająco.- C-co ty tu robiłeś? Skąd się w ogóle tu wziąłeś?- spytałam niepewnie. Tomlinson ponownie przekręcił głowę, aby patrzeć na jezdnię.
- Musiałem załatwić jeszcze pare papierkowych spraw.-westchnął. Poczułam się głupio. Przecież on mnie wtedy obronił, dlaczego to ON musiał zostać wywalonym?
- D-dziękuję. Za wszystko.- szepnęłam drżącym głosem, po czym od razu popatrzyłam w prawo, aby popatrzeć na krajobraz.  Louis się już nie odezwał, za co byłam mu cholernie 
wdzięczna.

                                                           ~~~

Obudziły mnie promienie słoneczne, które bezlitośnie zaczęły mnie razić. Mruknęłam niezadowolona, po czym niechętnie usiadłam, przetarłam oczy i popatrzyłam przed siebie. Zszokowana, zaczęłam się rozglądać. Gdzie ja jestem? Nagle wszystkie wspomnienia z wczorajszego dnia uderzyły mnie niczym z procy. Poczułam jak zaczynają mnie piec oczy. Szybko wzięłam pare głębokich oddechów, aby się uspokoić. Nie mogłam się rozpłakać. Nie teraz. Ściągnęłam z siebie kołdrę, po czym wygramoliłam się z łóżka. Zdziwiłam się, ponieważ miałam na sobie bluzkę Louis’a, która sięgała prawie do moich ud oraz majtki. Przypomniałam sobie nagle, że wczoraj, Tomlinson mi dał swoją bluzkę, a ja poszłam potem pod prysznic. Poczułam natychmiastową ulgę, uświadamiają sobie, że Louis mnie nie rozbierał i nie przykrywał kołdrą. Zrobiłam pare kroków, po czym chwyciłam za klamkę i już po chwili znajdowałam się na dole. Musiałam przyznać, iż Louis miał piękny dom. Mogłam śmiało powiedzieć, że jego mieszkanie wyglądało jak luksusowa willa.
- Wstałaś już.- podskoczyłam na dźwięk Jego głosu, po czym odwróciłam się w jego stronę. Stał oparty o framugę drzwi, które prowadziły do kuchni.- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.-powiedział, a ja machnęłam ręką, po czym lekko się zaśmiałam.
- Powinnam już chyba wracać do domu. Rodzice się zapewne niepokoją. – zaczęłam niepewnie.
- Najpierw powinnaś chyba coś zjeść.- Louis podniósł jedną brew do góry, a ja nieśmiało przytaknęłam. – Ale najpierw ubierz na siebie jakieś spodnie. Cholernie mnie rozpraszasz.- zeskanował moją sylwetkę z dołu do góry, a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Przygryzłam niepewnie wargę i nie zwracając na niego żadnej uwagi, sprawnie go ominęłam, kierując się do kuchni.
- A więc to tak się bawimy.- usłyszałam za plecami jego rozbawiony głos. Przybliżyłam się do stołu, po czym usiadłam na jednym z krzeseł i czekałam. Louis wpatrywał się we mnie rozśmieszony, a po chwili skrzyżował swoje ręce na piersi.- Mam rozumieć, że czekasz na śniadanie?- prychnął rozbawiony, na co ja przytaknęłam z uśmiechem głową. Louis pokręcił z dezaprobatą głową, po czym skierował się ku lodówce. Otworzył ją i wyjął potrzebne składniki, a ja widząc bitą śmietanę otworzyłam szerzej oczy. Poczułam jak moje kubki smakowe zaczynają działać. Louis odwrócił się do mnie i powiedział, że zaraz wraca, z czego ja od razu skorzystałam. Wstałam pośpiesznie z krzesła, podchodząc do blatu, aby sięgnąć po śmietanę. Już po chwili mogłam poczuć jej smak. Zamknęłam oczy, rozkoszując się nią. Inni mają obsesję na punkcie boysbandów czy innych piosenkarzy. Ja natomiast szaleję za bitą śmietaną. Kiedy chciałam sobie nałożyć kolejną porcję do ust, poczułam silne ręce które oplotły mnie wokół talii.
- Chcesz zjeść to wszystko sama?- zaakcentował ostatnie słowo,  na co ja śmiało przytaknęłam głową, ciągle stając tyłem do niego.- Nie podzielisz się?- szepnął mi do ucha, a ja zaśmiałam się cicho. Jak chce, to ma. Odwróciłam się do niego przodem, po czym prysnęłam śmietaną prosto w jego twarz. Szybko rozsmarowałam mu ją po twarzy, po czym nie czekając na nic dłużej, pobiegłam jak najszybciej się dało. Skierowałam się ku salonu i najszybciej jak mogłam uciekłam za kanapę. Louis dobiegł do kanapy naprzeciwko mnie i stanął za nią.
- I tak nie uciekniesz.- zaśmiał się łobuzersko. Parsknęłam śmiechem, bo tak naprawdę to dopiero teraz mogłam zobaczyć jak wygląda.
- Boże, komicznie wyglądasz.- zaśmiałam się jeszcze raz, na co on wywrócił oczami. Spojrzałam na niego znowu i tym razem nie mogłam się powstrzymać od wybuchnięcia śmiechem. Chwyciłam się za brzuch, skulając się i cały czas się śmiejąc. Po chwili poczułam silny uścisk wokół mojej talii, a już po paru sekundach zauważyłam jak moje nogi oderwały się od podłogi. Pisnęłam zaskoczona, na co Louis się zaśmiał. Przełożył mnie tak, że teraz zwisałam mu przez ramię.
- Puszczaj mnie!- wykrzyknęłam między salwami śmiechu, na co on zareagował parsknięciem śmiechem.
- Skoro chcesz.- powiedział, a ja nim się obejrzałam, leżałam już pod nim na szerokiej kanapie. Louis trzymał moje nadgarstki nad moją głową, więc nie miałam zbyt dużej możliwości ruchu.
- Dalej jesteś brudny od śmietany.- zachichotałam.
- A przez kogo?- podniósł rozbawiony swoją brew do góry, a ja udając poważną wzruszyłam ramionami, co miało oznaczać, iż nie mam pojęcia. Parę sekund później poczułam jak atmosfera się zmienia. Wpatrywaliśmy się w siebie w zupełnej ciszy.
- Dalej nie masz na sobie spodni.- szepnął. Już otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, kiedy poczułam na nich coś miękkiego. Jego usta. Na początku byłam zdezorientowana, ale potem, gdy zrozumiałam co się dzieje,  bez zastanowienia oddałam pocałunek. Louis puścił moje nadgarstki, po czym zjechał jedną swoją ręką na moje uda i zaczął jeździć nią w dół i w górę. Chwyciłam go za włosy i lekko pociągnęłam, a z jego ust wydobył się cichy jęk. Całowaliśmy się tak namiętnie, jakby zaraz był koniec świata.  Nim się obejrzałam,  nie miałam już na sobie swojej bluzki i zostałam w samej bieliźnie. Louis spojrzał na moje ciało.

- Taka piękna ..- szepnął i ponownie wbił się w moje usta z zachłannością. Zaczął schodzić z pocałunkami w dół. Najpierw szyja, potem dekolt. Zjechał aż do brzucha i zaczął się zbliżać do Tego miejsca. Poczułam jak wzbiera się we mnie pożądanie, ale czy byłam na to gotowa? Odpowiedź zdecydowanie brzmi tak.

__________________________________________________________________
Hahaha <33 Powiem tak: Sprawnie ominę opisanie sceny +18 xD Bo następna część się zacznie kiedy będzie już po :D No bo nie umiem opisywać takich scen, a nie chcę popsuć imagin'a xD Mam pytanie. Chcecie, aby następna część była ostatnią, czy jeszcze pare żeby było? :P Bo jak chcecie koniec, to śmiało piszcie! :D :* Nie chcę was zanudzać xd

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz



środa, 2 października 2013

Louis cz.6

- Proszę usiąść.- dyrektor wskazał na miejsce przed nim. Zrobiłam posłusznie parę kroków do przodu, aby po chwili usadowić się na krześle. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Zacznę od razu wprost.- zaczął.- Louis twierdzi, że nie masz z tym nic wspólnego.-wstrzymałam oddech. Jakim cudem Louis mnie obronił? Poczułam jak moje serce niebezpiecznie powoli przestaje bić.- Czy to prawda?- podniósł jedną brew  i spojrzał prosto na mnie. Przełknęłam ślinę. I co ja mam mu powiedzieć? Prawdę czy kłamstwo?
- Uhm .. Tak. Przyszłam na korytarz, akurat wtedy, kiedy pani  Wilson zobaczyła całą tą bójkę. Chyba stałam zbyt blisko, ponieważ pomyślała, że brałam udział w tym wszystkim.- postawiłam na to drugie i skłamałam. Dyrektor spojrzał na mnie uważnie, po czym skinął lekko głową.
- A wiesz chociaż co było powodem ich bójki?- spytał mnie spokojnie.
- Nie, niestety nie.- Kolejne kłamstwo.
-Dobrze, rozumiem. Jesteś już wolna.- uśmiechnęłam się blado, po czym wstałam chwiejnie z siedzenia i skierowałam się ku drzwiom. Dlaczego mam wrażenie, że te kłamstwa to zły pomysł?

                                                          ~~~

Przemierzałam zatłoczony korytarz, w celu dojścia do mojej szafki. Dzisiaj mija dopiero drugi dzień, odkąd Louis’a nie ma w szkole, a ja już się czuję, jakbym go nie widziała co najmniej rok. Dlaczego ja za nim tak cholernie tęsknię? O, czekaj. Chyba wiem. Może dlatego, że się w nim zakochałam? Westchnęłam, po czym przyśpieszyłam kroku, ponieważ zauważyłam grupkę Jego kolegów opartych o ścianę, którzy bez żadnych skrupułów wpatrywali się we mnie nienawistnie. Już miałam ich ominąć, kiedy jeden z nich chwycił mnie za łokieć.  Spojrzałam na niego oszołomiona.
- I co? Jakie to jest uczucie, kiedy ktoś zostaje wywalony przez ciebie, co?- syknął- Louis’a wykopali przez Ciebie i każdy o tym wie.- wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam na niego kpiąco.
- Najwidoczniej nie wiesz wszystkiego.-prychnęłam mu w twarz i założyłam ręce na piersi.
- Jeszcze tego pożałujesz. Zobaczysz.- odezwał się drugi, na co ja się zaśmiałam.
- Śmiało. Nie boję się was.- uśmiechnęłam się kpiąco, na co oni zareagowali śmiechem.
- Oj, żebyś się nie zdziwiła.- prychnął jeden, a ja nie chcąc prowadzić dalej tej rozmowy, pokazałam im środkowy palec, po czym się oddaliłam. Nie boję się ich.. prawda?

                                                          ~~~

Właśnie miałam zamiar wyjść ze szkoły, ponieważ skończyły się już lekcje, ale przedtem chciałam jeszcze podejść do mojej szafki, aby wyjąć z niej podręcznik od historii. Jutro będzie sprawdzian z tego przedmiotu i wolałam się na niego przygotować. Wczorajszą rozmowę z Jego kolegami postanowiłam puścić w zapomnienie.  Mogą mi grozić ile chcą, ale jestem pewna, że nie posuną się daleko. Conajwyżej włożą mi coś do plecaka. A mówiąc ‘coś’ mam na myśli robaki. To jest ich klasyczny żart i szczerze powiedziawszy już na mnie nie robi żadnego wrażenia. Przekręciłam kluczyk w szafce, po czym ją otworzyłam. Po chwili zauważyłam jak wylatuje z niej biała kartka. Zdezorientowana schyliłam się po nią, po czym spojrzałam na tekst.
Przepraszam Cię za wszystko x Nie powinienem tak mówić. Możemy na spokojnie o tym porozmawiać? Będę czekał po lekcjach na tyłach szkoły. Nikt nas tam nie zobaczy i będziemy mogli sobie wszystko wyjaśnić. Proszę Cię, przyjdź x
Matt xx
Oszołomiona, otworzyłam szerzej oczy. Rozglądnęłam się wokół siebie, chcąc się upewnić czy to nie jest jakiś głupi żart. Czego ten idiota ode mnie chce? Zamknęłam oczy, chcąc uspokoić oddech. A co jeśli on naprawdę tego żałuje? Westchnęłam, po czym zamknęłam szafkę. Wiem jedno. Nie przekonam się o tym, dopóki z nim nie porozmawiam.

                                                          ~~~

Niepewnie robiłam kroki przed siebie. Ugh .. Nienawidzę tego miejsca. Nawet nie wiem czy można to nazwać tyłami szkoły. Jest tutaj ciemno i ledwo można zobaczyć budynek szkoły. Te miejsce jest  ulubioną siedzibą Jego i Jego kolegów. Nie mam pojęcia jak mogą tutaj przesiadywać, ale nie będę w to wnikać. Stanęłam blisko jednej ze ścian, czekając na Matt’a. Gdzie on do cholery jest? Lekcje się skończyły 10 minut temu. A co jeśli poszedł, bo stwierdził, że nie przyjdę? Nagle moje rozmyślania przerwała obca ręka która znalazła się na moich ustach. Po chwili nieznajomy pociągnął mnie w stronę zaułka. Wszystko działo się tak szybko, że byłam zbyt oszołomiona, aby cokolwiek zrobić.
- Cieszę się, że przyszłaś.- szepnął mi na ucho. Poczułam paraliż wokół mojego ciała. Chciałam zacząć krzyczeć, ale przeszkodziła mi w tym Jego ręka na mojej buzi. Zaczęłam się wyrywać, ale nic to nie pomogło, gdyż trzymał mnie w taki sposób, że nie mogłam mu się wyrwać.
- Jesteś taka seksowna, kiedy się boisz.-szepnął po raz drugi. Poczułam jak przyśpiesza mi oddech.- Ale na twoim miejscu, raczej bym się nie ruszał.- dopowiedział. Zamknęłam oczy, chcąc zatrzymać łzy, które już zdążyły się nazbierać.- Och, nie płacz. Nic Ci nie zrobię.- zaśmiał się kpiąco.- Conajwyżej pozbędę się z Ciebie trochę ciuchów.- zaakcentował słowo ‘trochę’, a ja zamarłam. Zaczęłam się wyrywać, lecz potem tego pożałowałam, ponieważ poczułam jak Matt pociągnął mnie mocno i raptownie za włosy.- Jeśli będziesz się ruszać będzie jeszcze gorzej.-syknął i nie czekając dłużej włożył swoją zimną rękę pod moją bluzkę. Próbowałam krzyczeć, lecz znowu przeszkodziła mi w tym jego ręka. Jedyne co w tej chwili mogłam zrobić to modlić się o cud. Nie panowałam już nad łzami, wydobywającymi się spod moich powiek. Nim się obejrzałam nie miałam już bluzki i po chwili Matt zaczął się dobierać do moich spodni. Zaczęłam krzyczeć, lecz w rezultacie było słyszeć tylko stłumiony krzyk, ponieważ Jego ręka nie pozwalała na głośniejszy dźwięk. Łzy spływały z moich policzków, wcale nie zamierzając przestać. Zrozumiałam już, że przegrałam. Nie miałam z nim szans. Lecz nagle usłyszałam Ten głos:

- Zostaw ją, ty sukinsynie!- Matt automatycznie spojrzał na źródło dźwięku i nim się obejrzał, Louis podbiegł do nas z prędkością błyskawicy i nie czekając na nic dłużej rzucił się na niego, bijąc go wszędzie gdzie się da.

___________________________________________________________________
Hej, hej :D Wybaczcie, że minęły już 4 dni, ale miałam mega urwanie głowy ;/ Mam nadzieję, że się nie obraziliście ;P
Dziekuję wam za komentarze! *)*


Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

sobota, 28 września 2013

Louis cz.5

- Cokolwiek pan sobie myśli, powinien pan wiedzieć, że [T.I] nie miała z tym nic wspólnego.- zacząłem od razu wchodząc do pomieszczenia dyrektora. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na 45-latka.
- Usiądź, Louis.- wskazał ręką na miejsce naprzeciwko niego. Niechętnie zrobiłem kilka kroków do przodu, po czym usiadłem na krześle. Najgorsze było to, że dyrektor  chciał z nami rozmawiać osobno. Co jeśli Matt zmyśli wszystko i on wyjdzie z tego bez żadnej kary? Wzdrygnąłem się na samą myśl o jego osobie.- Powiesz mi co się stało?- z rozmyślań wyrwał mnie głos mężczyzny. Westchnąłem, po czym zacząłem wyjaśniać wszystko od początku.
- Może pan myśleć o mnie co pan chce, ale [T.I] naprawdę nie miała z tym wspólnego, więc proszę jej nie karać. Ona nie jest niczemu winna.- zakończyłem swój monolog.
- Po twojej historii można wnioskować, że to ty zacząłeś tą bójkę.- dyrektor podniósł brew do góry, czekając na moją reakcję. Niepewnie kiwnąłem głową.- W tej chwili Matt jest u pielęgniarki i z tego co wiem złamałeś mu nos.- Z jednej strony poczułem satysfakcję, ponieważ dostał za swoje, ale z drugiej obawiałem się, że będę miał nieźle przechlapane.- Louis .. Co chwilę lądujesz u mnie, na każdych lekcjach dostajesz uwagi, nie raz już popadałeś w bójki.- westchnął.- Nauczyciele co chwilę skarżą się na Ciebie.
- Do czego pan zmierza?- przerwałem mu, bojąc się, że będę miał nieźle przechlapane.
- Przykro mi to mówić, ale jestem zmuszony wywalić Cię z tej szkoły.

                                                         ~~~

Czekałam przed gabinetem dyrektora już 20 minut.  Właśnie teraz Louis się tam znajduje i boję się, że przeze mnie będzie miał przechlapane. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić, ale nie pomogło. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i potem mogłam zauważyć wściekłego Louis’a. Bez żadnego zastanowienia podniosłam się z krzesła i chwyciłam go za łokieć. Odwrócił się do mnie szybko i spojrzał prosto w moje oczy.
- Co się stało?- spytałam go niepewnie. Prychnął.
- Wywalił mnie ze szkoły.- syknął przez zaciśnięte zęby, a ja otworzyłam szerzej oczy.
- A-ale jak?- mój głos był głośniejszy od szeptu.
- Po prostu.- wzruszył obojętnie ramionami.
- Louis, to wszystko moja wina. To przeze mnie on cię wywalił.- podniosłam głos, czując coraz większe zdenerwowanie na dyrektora.
- Stało się.- burknął.- Ale wiesz co?- spojrzałam na niego zdezorientowana.- Żałuję tej całej bójki.  Mogłem Ciebie po prostu olać. – Zabolało.- Tak naprawdę to przez Ciebie zostałem wywalony.- burknął pod nosem, a ja poczułam uścisk z żołądku.
- C-czyli  to wszystko moja wina?- spytałam niepewnie. Louis przytaknął, po czym odwrócił się i miał zamiar odejść.
- Wiesz co?- odezwałam się, lecz on nie zwrócił na mnie uwagi, tylko dalej szedł.
- Matt miał rację. Jestem suką. – Louis raptownie przystanął i zacisnął ręce w pięści.- Przeze mnie wyleciałeś ze szkoły.- szepnęłam,  pociągając cicho nosem. Widząc, że nie ma zamiaru się odezwać ruszyłam do przodu, chcąc go ominąć, lecz on mnie zatrzymał w połowie drogi, chwytając mnie za łokieć. Odwróciłam się w jego stronę, a on położył zdecydowanie swoje ręce na moich ramionach.
- Nie jesteś suką. Zapamiętaj to sobie. Matt to zwykły idiota.- syknął przez zaciśnięte zęby.
- Louis, nie wierzę w twoje słowa. Daj mi spokój.- wyszarpałam się z jego uścisku, po czym ruszyłam przed siebie. Po chwili jednak coś mi się przypomniało. Stanęłam i chwiejnie odwróciłam się w jego stronę. Stał w tym samym miejscu, wpatrując się we mnie.- Dziękuję.- szepnęłam, po czym widząc jest zdezorientowany wyraz twarzy kontynuowałam.- Za to co dla mnie zrobiłeś. Nawet jeśli tego żałujesz. Dziękuję.- szepnęłam, czując jak zaczynają mnie piec oczy. Louis przeczesał ręką swoje włosy, po czym ciężko westchnął.
- Wcale tego nie żałuję.- spojrzał na mnie, a po chwili podszedł bliżej.- Zrobiłem to dla ciebie i nigdy tego nie będę żałować.- szepnął, po czym chwycił moją twarz w ręce, a ja poczułam jak moje serce staje w miejscu.
- To dlaczego wcześniej powiedziałeś co innego?- spytałam niepewnie, na co on się lekko uśmiechnął. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale przeszkodziło mu w tym otworzenie drzwi. Sekretarka wysunęła głowę i uśmiechnęła się ciepło do nas, na co my zareagowaliśmy automatycznym odsunięciem się od siebie.
-[T.I], dyrektor chce z Tobą rozmawiać.- spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Ale już przecież u niego byłam.- odezwałam się niepewnie.

- Tak, ale chce jeszcze raz z tobą porozmawiać.- odezwała się ciepło, a ja nie mogąc zrobić nic innego, spojrzałam ostatni raz na Louis’a, po czym ruszyłam wolnym krokiem do drzwi prowadzących do gabinetu dyrektora.

______________________________________________________________
Wybaczcie, że taki krótki xD Na kolejną część mam już pomysł i to taki, że odijsudis  *___*

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

wtorek, 24 września 2013

Louis cz.4

Niepewnie przekroczyłam próg szkoły. Rozejrzałam się dookoła, po czym odetchnęłam z ulgą, ponieważ na razie na mojej drodze nie ma ani Louis’a ani Matt’a. Przez cały ranek próbowałam zamaskować makijażem swoje podpuchnięte oczy od płaczu. Wciąż nie mogę wierzyć, że Mathew mnie zdradził. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja naprawdę zaczynałam coś do niego czuć. Westchnęłam cicho, po czym zaczęłam przemierzać szkolny korytarz niepewnym krokiem , będąc świadomą, iż mogę się napotkać na Nich. Doszłam do swojej szafki, przekręciłam odpowiednio liczby i już po chwili szukałam książek na pierwszą lekcję, którą była matematyka. Ugh .. Jak ja nie cierpię tego przedmiotu. Klęknęłam, aby otworzyć swój plecak i włożyć do niego odpowiednie podręczniki. Nim się obejrzałam, usłyszałam huk, który oznaczał trzaśnięcie szafką. Automatycznie podniosłam głowę do góry, po czym od razu tego pożałowałam, napotykając Jego tęczówki. Uśmiechał się promiennie, jakby nie był niczego świadomy. Drań! Szybko wstałam, jednocześnie zarzucając swój plecak na jedno ramię i spojrzałam na niego z kamiennym wyrazem twarzy.
- Co to za mina? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- uśmiechnął się szeroko. Poczułam ukłucie w sercu. Czy on tylko udaje idiotę czy rzeczywiście nim jest?!
- Ty jeszcze pytasz?- syknęłam, robiąc krok w jego stronę, co nie było mądrym posunięciem, ponieważ staliśmy od siebie w nieprzyzwoicie małej odległości. Widząc jego wyraz zdezorientowany wyraz twarzy, kontynuowałam.- Z iloma jeszcze dziewczynami się całujesz, hmm? Pewnie z całą szkołą, co nie?- syknęłam, chwytając go za koszulkę.- A ile już przeleciałeś? 5? 10? Nie, ja nie będę Twoją kolejną zabawką. I radzę Ci spierdalać ode mnie, bo naprawdę tego pożałujesz.- syknęłam, po czym puściłam go i odwróciłam się w celu odejścia. Stanęłam jak wryta i poczułam mrowienie w całym ciele, patrząc na wszystkich zebranych. Czemu ich tutaj tak dużo?! Czy ja mówiłam aż tak głośno?  Przełknęłam ślinę, zauważając tak bardzo znaną mi sylwetkę. Louis stał i patrzył się prosto na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nie mogłam odczytać nic z jego oczu. Odchrząknęłam cicho, robiąc parę kroków w przód, aby wydostać się z tego miejsca. Już chciałam się oddalić, kiedy nagle usłyszałam głos Matt’a, który każdy z tu zebranych na pewno usłyszał:
- A co? Zazdrościsz? Ty się jeszcze NIGDY nie całowałaś!- specjalnie zaakcentował słowo ‘nigdy’, a ja poczułam jak wzbiera się we mnie jeszcze większy gniew.- Nim się obejrzysz, a zostaniesz dziwką!- krzyknął, po czym się głośno zaśmiał. Widziałam! Widziałam jak Louis się wzdrygnął! W duchu się cieszyłam, wiedząc,  iż nie był tak bardzo obojętny na moją osobę. Zamknęłam oczy, chcąc się uspokoić i żeby przypadkiem nie zrobić czegoś nieprzyzwoitego.- I co? Zatkało Cię? Milczysz, bo wiesz, że to prawda!- prychnął głośno, a ja nie mogąc już dłużej wytrzymać, automatycznie się odwróciłam przodem do niego, po czym szybko do niego podeszłam i kopnęłam najmocniej jak umiałam prosto w jego czuły punkt. Matt zawył z bólu, po czym chwycił się za swoje klejnoty i upadł na kolana.
- Pieprz się!- krzyknęłam, po czym bez chwili namysłu, najszybciej jak umiałam zaczęłam się przedzierać przez tłum, którego się nazbierało przez tę chwilę. Czy ludzie naprawdę nie mają nic innego do roboty?! Kiedy wyczułam świeże powietrze, pobiegłam przed siebie, chcąc uciec z tego świata. Wiedząc, iż to nie możliwe i że nie mogę ominąć kolejnego dnia w szkole, dobiegłam do najbliższego drzewa, po czym opadłam przy nim na kolana, chowając głowę w ręce. Nie mogłam płakać. Nie teraz, nie tutaj. Nagle usłyszałam szelest liści, co oznaczało, iż się ktoś zbliża. Obawiałam się najgorszego. Nim się obejrzałam, a poczułam uścisk wokół moich nadgarstków. Odciągnął moje ręce od twarzy i spojrzał prosto w moje tęczówki.
- Powiedz mi, co się dzieje. Co on Ci zrobił?- szepnął Louis. Wiedziałam, że nie odpuści, lecz ja chciałam zostać nieugięta. Spuściłam głowę, patrząc się na swoje splecione dłonie. Tomlinson chwycił mnie za podbródek, zmuszając, abym ponownie na niego spojrzała.- Powiedz mi.- powtórzył.
- Dlaczego ty to robisz? Czy to jest jakiś głupi zakład? - chwyciłam jego dłoń, zmuszając, aby puścił mój podbródek, po czym oplotłam swoje nogi rękoma, ciągle patrząc na Niego.- Najpierw mówisz, że Ci się nie podobam i żebym Cię zostawiła w spokoju, a potem mrugasz do mnie okiem, mówiąc o jakieś pieprzonej grze, gdzie ja prowadzę jednym punktem.- cały czas patrzyłam na niego.- Na kolejny dzień ty mnie zbywasz i przez całe siedem dni to samo. A teraz zaczynasz do mnie mówić, jakbym Ci się podobała, co TERAZ już wiem- specjalnie zareagowałam słowo ‘teraz’.- nie jest prawdą. Więc proszę Cię, zostaw mnie w spokoju. Ja zapomnę o Tobie, a Ty o mnie. W sumie nie musisz o mnie zapominać, bo wiem, że robisz to każdego dnia.- skończyłam swój monolog, patrząc jak co chwilę wyraz twarzy Lou się zmienia. Zamknął oczy, po czym ponownie je otworzył. Tym razem widziałam w nich zmieszanie.
- Po prostu mi powiedz co ten idiota Ci zrobił.- szepnął znowu.
- Dlaczego? Dlaczego Cię to tak interesuje?- mój głos był głośniejszy od szeptu. Widząc jego wyraz twarzy westchnęłam.- Zdradził mnie. Tak, dobrze usłyszałeś. My NAPRAWDĘ byliśmy razem.- zaakcentowałam drugie słowo w ostatnim zdaniu. Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Mogłam z daleka rozpoznać tą minę. Był wkurwiony. Zamknęłam oczy, po czym delikatnie ułożyłam swoją głowę na moich kolanach. Nie odzywał się, co było dziwne. Podniosłam wzrok i poczułam mocne ukłucie w sercu. Zniknął. Zapewne stwierdził, że nie chce mieć ze mną nic do czynienia. A kto by chciał? .. Wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym wstałam i niechętnie ruszyłam ku wejściu do szkoły. Kiedy dotarłam do celu zauważyłam dość sporą grupę  krzyczących ludzi. Dopingowali. Komu? Zaciekawiona podeszłam bliżej i kiedy już mogłam zobaczyć co się dzieje moje serce stanęło w miejscu. Louis właśnie chwycił Matt’a za koszulkę, po czym przycisnął go do szafki. Obydwoje mieli rozcięte wargi, ale Tomlinson miał dodatkowo  rozcięty  łuk brwiowy.
- Ja cię jeszcze kurwa  nauczę szacunku do kobiet.- Louis kolejny raz uderzył Matt’a prosto w szczękę. Zaraz, co?! Co on powiedział?! Kurwa, oni się biją o mnie! Zaalarmowana szybko przecisnęłam się przez tłum, po czym podbiegłam do Nich.
- Louis, stop! Przestańcie się bić!- Próbowałam ich rozdzielić, ale nic to nie dało. Tym razem Matt uderzył Louis’a prosto w brzuch, a on aż się skulił. Nim się obejrzałam Lou szybko zaoferował mu kolejny cios w szczękę. Krzyknęłam.
- Przestańcie, błagam!- odepchnęłam Louis’a od Mathew, trzymając ręce na ich klatkach. Stałam między nimi, czując ich przyśpieszony oddech.- Co wy w ogóle robicie? Bójka to nie jest żadne rozwiązanie problemów. To sprawia, że jest ich więcej.- Matt prychnął.
- Powiedz to swojemu kochasiowi lepiej.- prychnął mi prosto w twarz. Otworzyłam szerzej oczy i automatycznie się do niego odwróciłam, dając mu porządny cios w szczękę. Louis się głośno zaśmiał.- Suka.-syknął Matt, chwytając się za swoją żuchwę. Już miałam uderzyć go kolejny raz, kiedy usłyszałam TEN głos.
- Louis Tomlinson, Mathew Silkes oraz [T.I][T.N]- Cholera. Wszyscy jak na zawołanie odwróciliśmy się do nauczycielki. W trzy sekundy wszyscy się rozeszli, a my we trójkę jako jedyni zostaliśmy, wpatrując się w nią osłupieni.

- Do dyrektora. Natychmiast.

____________________________________________________________________
Hej <33 Kocham Was <33 Po prostu chciałam to napisać <3

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz