Leżałam bezczynnie na łóżku, tępo patrząc się w sufit. Dalej
nie mogłam uwierzyć, że Louis mnie tak potraktował. Myślałam, że mu naprawdę na
mnie należy, ale najwidoczniej byłam w wielkim błędzie. Rozkochał mnie w sobie,
aby wrócić do szkoły. Dobrze wiedział, że jak się do siebie zbliżymy to pójdę
do dyrektora i mu powiem prawdę. Jedna rzecz mnie zastanawia od wczoraj. Skoro
ma mnie gdzieś, to czemu mnie bronił? Czemu najpierw okłamał dyrektora i
powiedział, że nie mam z tym nic wspólnego? Czemu mnie po prostu nie zostawił w
spokoju? Wzięłam głęboki oddech i głęboko westchnęłam. Co ja takiego zrobiłam,
że muszę przez te całe piekło przechodzić? Całe życie byłam grzeczna, miałam
dobre oceny, nigdy nie zrobiłam nikomu krzywdy. A Bóg? Ma mnie w głębokim
poważaniu. Jestem już do tego przyzwyczajona, że nikogo nie interesuje moja osoba,
ale będąc tamtego dnia z Louis’em poczułam, że jednak los się do mnie
uśmiechnął. No cóż ..Byłam w błędzie. Znowu.
- [T.I]! Ktoś do Ciebie!- usłyszałam głos mojej mamy
dobiegający z dołu. Jęknęłam i przykryłam twarz poduszką. Dlaczego wszyscy po prostu nie dadzą mi spokoju?
- Niech tu przyjdzie!- odkrzyknęłam niewyraźnie i ledwo
słyszalnie, ale nie obchodziło mnie to.
Przewróciłam się na bok, tyłem do drzwi. Kogo do jasnej cholery tu
niesie? Przecież nikt mnie nie odwiedzał od.. właśnie. Od kiedy? Dwóch lat?
Czterech? Usłyszałam kroki, które z sekundy na sekundę stawały się głośniejsze.
Westchnęłam i dmuchnęłam powietrzem na czoło, aby odsłonić grzywkę z oczu.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a zaraz potem zamykają.
- Kimkolwiek jesteś, daj mi spokój.- burknęłam niewyraźnie,
ciągle trzymając poduszkę przy twarzy. Nieznajomy mnie jednak nie posłuchał,
tylko dalej szedł w moją stronę i po chwili położył na moim ramieniu swoją
dłoń. Automatycznie usiadłam i odwróciłam się przodem do.. Niego. Otworzyłam
szerzej oczy, nie spodziewając się Jego w moim pokoju. Wpatrywał się we mnie z
bólem i ze skruchą. Szybko wstałam i stanęłam przed nim.
- Co ty tu kurwa robisz?- syknęłam, po czym walnęłam go
mocno w klatkę piersiową. Louis nawet się nie wzdrygnął, tylko chwycił moje
nadgarstki , jednocześnie blokując moje ruchy.
- Uspokój się.- szepnął łagodnie. Normalnie to bym go
posłuchała, ale byłam zbyt wkurzona, aby się uspokoić. Zaczęłam się wyrywać,
lecz Louis nawet się tym nie przejął. Fakt, był silniejszy.
- Zostaw mnie Tomlinson.- syknęłam i spojrzałam się prosto w
jego oczy. Po chwili usłyszałam jego śmiech. Zaraz.. Co? Czy on coś ćpał?
- Jedziemy po nazwiskach? Zaczyna się robić groźnie.-
zaśmiał się kolejny raz, a ja słysząc jego słowa prychnęłam lekko śmiechem. Od razu siebie skarciłam i ponownie
przybrałam kamienny wyraz twarzy.- Proszę Cię. Nie bądź zła.- zaczął i chciał
już kontynuować, ale ja mu przerwałam prychnięciem.
- Mam nie być zła?- syknęłam mu prosto w twarz.-
Wykorzystałeś mnie. Jesteś jak każdy inny facet. Idiota, który nie ma sumienia
i uczuć.- ponownie spróbowałam się wyszarpać, lecz widząc, iż Louis nie odstąpi
cicho westchnęłam i przeniosłam wzrok na okno. Tomlinson chwycił mnie za
podbródek, jednocześnie sprawiając, abym na niego spojrzała.
- Słuchaj mnie teraz uważnie.-szepnął.- Ja nie chciałem tego
zrobić. Fakt, na początku miałem taki
plan, aby Ciebie we mnie rozkochać -prychnęłam.- ale nic z tego nie wyszło,
gdyż naprawdę się w Tobie zakochałem.
Nigdy nie czułem takiego czegoś i nie wiem jak mam się zachowywać. Razem z
moimi kumplami wykombinowaliśmy ten plan i wtedy w szkole byłem przekonany, że
to było tylko jakieś zauroczenie. Lecz kiedy
Cię zobaczyłem na korytarzu, chciałem Cię wziąć w ramiona i już nigdy nie
puścić – przeniósł wzrok na swoje buty, po czym mnie puścił. Ja jak zaczarowana
wsłuchiwałam się w jego słowa i nawet nie miałam zamiaru uciekać.-ale nie
mogłem.- dokończył zdanie.- Kiedy koło Ciebie przeszedłem, widziałem te zbierające
się łzy w Twoich oczach. Poczułem mocny uścisk w sercu i już chciałem się
cofnąć, kiedy zobaczyłem, że zdążyłaś już uciec. – ponownie spojrzał w moje
oczy.- Proszę Cię. Nie znienawidź mnie. Cholernie Cię kocham i obiecuję, że przy
najbliższej okazji powiem wszystkim o Tobie. O nas.- szepnął, a ja nie mogąc
się powstrzymać, rozpłakałam się i wpadłam w jego ramiona. Louis mocno mnie
objął i pocałował moje włosy. W tej chwili poczułam się kochana i bezpieczna.
~~~
Zamknęłam niepewnie szafkę, po czym odwróciłam się przodem
do przechodzących koło mnie uczniów. Odkąd Louis powiedział jego paczce co
między nami jest, zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć. A co jest w tym
najgorsze? Nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy, wszyscy się o tym dowiedzieli.
Dosłownie. Co chwilę czuję mordercze spojrzenia na sobie, które w większości
należały do płci żeńskiej. Nie dziwię
się im, gdyż Louis był naprawdę niezły. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Zrobiłam
dwa kroki do przodu, gdyż nie mogłam zrobić więcej, ponieważ stanęli przede mną
Oni. Przewróciłam oczami i popatrzyłam na nich z wyczekiwaniem. Nie odzywali
się, tylko uśmiechali głupkowato.
- Czego chcecie?- burknęłam, na co oni od razu zareagowali.
- Chodź, pokażemy ci coś.- jeden z nich chwycił mnie lekko
za nadgarstek i zaczął mnie prowadzić. Chcąc czy nie chcąc, musiałam za nimi iść.
Omijaliśmy uczniów, którzy wpatrywali się w nas dziwnie. Akurat się im nie
dziwię. Taki widok nie jest z reguły normalny. Nagle stanęliśmy.
Zdezorientowana zaczęłam się rozglądać za czymś, co mieli mnie pokazać.
Zauważyłam, że znajdujemy się na tyłach szkoły. Jeden z nich odwrócił się do mnie przodem i
pokazał ręką, abym zrobiła krok w przód i żebym się wychyliła zza ściany, która
znajdowała się przed nami. Tak więc zrobiłam. Niepewnie się przesunęłam do
przodu i spojrzałam na obraz za ścianą. Nagle poczułam jak moje serce staje w
miejscu. Poczułam jak moje ciało sparaliżowało i już nie mogłam się ruszyć.
Niecałe 5 metrów przed nami Louis całował się z jakąś tanią blondyną. Nie.. Nie
wierzę. To tylko sen, z którego zaraz się wybudzę.
- Pamiętasz jak powiedzieliśmy Tobie, że czeka Cię kara za
wywalenie Jego ze szkoły?- szepnął mi jeden na ucho, a ja się wzdrygnęłam i
zamknęłam oczy, chcąc uspokoić swój oddech.- Ty naprawdę myślałaś, że on Ciebie
kocha?- zaśmiali się głośno.- Louis nie jest zdolny do miłości. On jest typem
kobieciarza. Zapamiętaj to sobie.- nie słuchałam ich dalej, tylko ruszyłam
przed siebie, kierując się ku Nim. Byłam wściekła, zdeterminowana i oszukana.
*Perspektywa Louis’a*
-Louis, możemy porozmawiać?-
usłyszałem kobiecy głos. Odwróciłem się i spojrzałem w Jej oczy. Przewróciłem oczami,
po czym ją wyminąłem.
- Nie mamy o czym rozmawiać,
Karen.- rzuciłem na odchodne, lecz ona była sprytniejsza. Zręcznie mnie
wyminęła i stanęła naprzeciwko mnie, jednocześnie zagradzając mi drogę. Westchnąłem
i założyłem ręce na piersi.
-Zerwaliśmy ze sobą miesiąc temu.
Już nic do Ciebie nie czuję, zrozum to w końcu.- odezwałem się poirytowany,
lecz ona nie dawała za przegraną.
- Ale chodziliśmy ze sobą prawie
rok!- pisnęła, a ja poczułem ból w okolicach uszu. Głupia, sztuczna blondyna.
Co ja mogłem w niej widzieć?!- Proszę Cię, możemy ze sobą porozmawiać? Na
tyłach szkoły.- zaczęła mnie błagać.
- Ale tylko na pięć minut.-
wywróciłem oczami i nim się zorientowałem, zostałem przez nią prowadzony. Wiem
jak tam dojść, nie musisz mnie ciągnąć! Po dwóch minutach znajdowaliśmy się w
wymienionym wcześniej miejscu. Odwróciłem się do niej przodem i ponownie
założyłem ręce na piersi.- Czego chcesz?- odezwałem się poirytowany. Karen
spojrzała w lewo i zauważyłem jak kiwnęła głową. Spojrzałem w to samo miejsce,
lecz niczego nie widziałem. Tomlinson, głupiejesz.
- Nie ma szans, żebyś do mnie
wrócił?- odezwała się, robiąc krok w przód. Podniosłem do góry brew, po czym
kiwnąłem przecząco głową. Westchnęła.- To w takim razie co powiesz na pożegnalny
pocałunek? Proszę.- zamrugała oczami i chwyciła mnie za bluzkę. Westchnąłem i
lekko pokiwałem twierdząco głową. Nie chcę tego, ale inaczej ona nie da mi
spokoju. Nim zdążyłem mrugnąć, poczułem już jej usta na moich. Pocałowała mnie
zachłannie, a ja niechętnie oddałem pocałunek. Czuję się, jakbym zdradzał
[T.I]. Może dlatego, że ją zdradzasz,
kretynie?! Odezwał się znienawidzony przeze mnie głos w mojej głowie. Już
chciałem to zakończyć, kiedy mocne
szarpnięcie mi w tym pomogło. Lecz to co zobaczyłem przede mną wstrząsnęło mną doszczętnie.
- Jak mogłeś?! Jesteś pieprzonym
idiotą i egoistą!- [T.I] chwyciła mnie za bluzkę i zaczęła krzyczeć przez łzy.-
Że niby mnie kochasz, co?! Jesteś pierdolonym oszustem i nigdy, powtarzam,
NIGDY się do mnie nie odzywaj!- krzyknęła mi w twarz, po czym poczułem jak mój
policzek zaczyna mnie piec. To wszystko się działo tak szybko, że nie zdążyłem
nawet zareagować kiedy stąd uciekła. Kiedy wszystko do mnie dotarło było już za
późno. Spieprzyłem wszystko.
____________________________________________________________________
Przedostatnia część! :P
Czemu mam wrażenie, że piszę coraz gorzej? X.X
Dziękuję za komentarze! :D Dacie radę dobić teraz do dziesięciu? <333
Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz
Genialne, ale Lou znowu spieprzyłeś, mam nadzieje że to naprawisz. Czekam na nn< 3
OdpowiedzUsuńBędą razem czuję to! A jeżeli nie to niech jedno z nich umrze! Albo oboje, tak będzie bardziej romantycznie i dramatycznie ;) Haha wiem dziwna jestem ;)
OdpowiedzUsuńNie piszesz coraz gorzej, chociaż wiem jak to jest bo sama piszę i też twierdzę, że idzie mi coraz gorzej :D
Wreszcie się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńNie no co Ty mówisz?! Świetnie piszesz ! <3
Z niecierpliwością czekam na następny ;3
Świetny i przeprasam że wcześniej nie skomentowałam Pozdro
OdpowiedzUsuńcudny :***
OdpowiedzUsuń