środa, 18 września 2013

Louis cz.2

Leżałam na łóżku od dobrej godziny, bawiąc się w rękach telefonem. Czekałam na odpowiedź od Matt’a. Otóż wymyśliłam genialny plan, aby sprawdzić czy Tomlinson jednak coś do mnie czuje. Rozpisałam się w tej wiadomości, ale tylko dlatego, żeby Mathew zrozumiał wszystkie szczegóły. Chciałam aby plan wyszedł bez żadnych podejrzeń, a co najważniejsze bez żadnych wpadek. Czekałam na odpowiedź już 20 minut i po chwili zaczęłam tracić nadzieję na wiadomość od niego, ponieważ robiło się coraz później. Może on po prostu spał? Westchnęłam, po czym odłożyłam urządzenie na szafkę nocną i zwlekłam się z łóżka, kierując się do łazienki. Kiedy już dotarłam do celu, zamknęłam drzwi i przekręciłam kluczyk. Rozebrałam się i wzięłam godzinny prysznic. Po wyjściu z łazienki dostrzegłam mój migający telefon. Podeszłam szybko, a raczej podbiegłam do szafki nocnej oraz chwyciłam urządzenie w rękę. Nie tracąc dłużej czasu nacisnęłam odpowiednie klawisze i spojrzałam na trzy słowa, które automatycznie wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech.

Od: Matt
Wchodzę w to.

                                                       ~~~

Właśnie dostrzegłam Matt’a, wchodzącego do szkoły. Zaalarmowana pośpiesznie się rozglądnęłam, w celu ujrzenia Louis’a. Już miałam pokazywać Mathew’owi, że nie widzę Tomlinson’a i żeby zaczekał, aż przyjdzie, kiedy kątem oka dostrzegłam charakterystyczną burzę brązowych włosów. Przekręciłam w tamtą stronę głowę. Louis bez żadnych skrupułów wpatrywał się we mnie, wcale niewzruszony faktem, iż go na tym przyłapałam. Pośpiesznie odwróciłam wzrok i dałam znak Matto’wi. Czas zacząć grę, Tomlinson. Zdecydowanym krokiem skierowałam się w lewą stronę i już po paru sekundach mogłam usłyszeć wykrzykiwanie mojego imienia. Udając zaskoczoną, odwróciłam się w stronę odgłosu i z szerokim uśmiechem na twarzy pobiegłam w kierunku Matt’a, rzucając mu się w ramiona. Chwycił mnie mocno, po czym okręcił się ze mną wokół swojej osi, a potem odstawił mnie na ziemię. Wzięłam głęboki wdech, wiedząc co trzeba teraz zrobić. Bez żadnego widocznego wahania chwyciłam jego twarz w obie ręce, po czym namiętnie pocałowałam. Musiałam przyznać, iż całował naprawdę świetnie. Oderwaliśmy się od siebie i bez zastanowienia uśmiechnęłam się do niego szeroko. Kątem oka zauważyłam jak Louis stoi w bezruchu. Musiałam przyznać, że gdyby wzrok mógł zabijać to Mathew by już leżał na tej ziemi w kałuży krwi. I  w tej chwili byłam już pewna. On był naprawdę zazdrosny.

                                                     ~~~

Przez resztę dnia udawaliśmy z Matt’em parę. Trzymaliśmy się za ręce, kradliśmy sobie pocałunki oraz co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Louis udawał, że nie interesujemy go, ale widziałam, iż nie jesteśmy mu obojętni. Mam zdolność rozpoznawania emocji po mamie. Zawsze uważałam to za wadę, ponieważ komu by się przydało takie coś? Jednak niedawno stwierdziłam, iż jest to darem Boga z niebios. Myślałam, że zazdrość Louis’a pozostanie na tym, że będzie zabijał Matt’a wzrokiem, lecz to co się stało na stołówce przebiło wszystko.  Szłam z Mathew do naszego stolika, trzymając tace w rękach, co chwilę wybuchając śmiechem. Kiedy przechodziliśmy koło Tomlinson’a i reszty to Louis jak gdyby nigdy nic wstał gwałtownie, jednocześnie ‘niechcący’ wywracając całą zawartość tacy Matt’a na jego bluzkę. Jedyne na co było go stać było jedno, głupie ‘ups’. Nie spodziewałam się takiego ruchu z jego strony i dlatego chwilę zajęło mi, aby zrozumieć co się stało. Szybko odłożyłam swoją tacę na najbliższy stolik, po czym powiedziałam w stronę Louis’a jedno słowo. Idiota. Jego uśmiech momentalnie zmalał. Pewnie myślał, że będę się z tego jakże prześmiesznego żartu śmiać. Nie tracąc czasu, chwyciłam przyjaciela za rękę, próbując wydostać się z tego miejsca. Skierowaliśmy się do łazienki, aby Matt mógł umyć tą wielką plamę. Wiedziałam, iż nie mogę wejść  do męskiej ubikacji, dlatego właśnie w tej chwili chodzę bezczynnie po szkole, uprzednio stwierdzając, że zgubiłam przyjaciela. Ciężko westchnęłam i miałam się już kierować do szkolnego murku, aby na nim usiąść, chcąc jednocześnie przeczekać długą przerwę, kiedy niewiadomo kiedy zostałam wciągnięta do kantorka woźnego. Pisnęłam zaskoczona, po czym podniosłam wzrok i dostrzegłam Jego. Wpatrywał się we mnie intensywnie, po czym odwrócił się przodem do drzwi, przekręcając klucz. Odwrócił się do mnie przodem, dalej się nie odzywając. Czemu on nas zamknął? Co on chce zrobić?
- Wiem co robisz, kocie.- zabrał w końcu głos i od razu poczułam znajome dreszcze na dźwięk jego głosu.- Nie uda Ci się.- dodał po chwili, a ja prychnęłam.
- Już mi się udało. Przecież widzę jak się zachowujesz.- założyłam ręce na piersi, czekając na jego reakcję. Uśmiechnął się pod nosem, po czym zrobił krok w moją stronę.
- Czy ty naprawdę myślisz, że będę o Ciebie zazdrosny?- spytał lekceważąco. Nie odpowiedziałam. - Jesteś taka naiwna.- prychnął pod nosem, a ja poczułam skurcz w brzuchu.
- Ja to widzę, nie jestem ślepa.- A co jeśli to wszystko sobie ubzdurałam? Co jeśli on naprawdę nie jest zazdrosny? Przełknęłam wielką gulę.
- Nie podobasz mi się.- rzekł po chwili. Zabolało. Chciałam się w tej chwili rozpłakać, ale musiałam zostać silna.
- J-ja wiem swoje.- Kurwa, zająknięcie.
- Och, jąkasz się?- spytał ironicznie- A gdzie ta twoja pewność siebie, kocie?- pogłaskał mnie po policzku.
- Nie nazywaj mnie tak.- Syknęłam w jego stronę, odtrącając jego rękę.
- Będę robić to co chciał.- jego głos automatycznie się zmienił. Teraz brzmiał szorstko i lodowato.- I żadna kujonica nie będzie mi mówić co mam robić.- syknął  w moją stronę. Zabolało. Drugi raz.- Nie startuj do mnie. Nie jestem z Twojej ligi.- Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Po chwili zebrałam się w sobie i otworzyłam usta, w celu wypowiedzenia kilku słow.
- Cytując ciebie: Będę robić to co chciała.- wyprostowałam się, patrząc w jego tęczówki, w których mogłam dostrzec rozbawienie. Prychnął pod nosem, po czym odwrócił się i  przekręcił klucz w drzwiach. Kiedy je otworzył, przekręcił głowę, tak,  aby na mnie spojrzeć.

- 1:0 dla Ciebie, kocie.- powiedział w moją stronę, po czym mrugnął do mnie okiem i tyle go widziałam.  Co to ma niby znaczyć? Zdezorientowana i jednocześnie zaskoczona jego nagłą zmianą nastroju nie mogłam wykonać najmniejszego ruchu. Co się przed chwilą stało?! Ugh... On jest taki... popieprzony.


____________________________________________________________________
Haha, spieprzyłam xD Boże, no to teraz ciekawe co będzie dalej, bo sama nie wiem xDD Hahah <3 Cała ja <3 Dobra, coś wymyślę do soboty xD
Dziękuję wam za komentarze! *O*

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

3 komentarze:

  1. Super i wcale go nie spieprzyłaś. Zastanawia mnie tylko zachowanie Lou. Jest taki popieprzony, ale ma to swoje uroki. Mam nadzieję, że będziemy razem. Czekam na nn z niecierpliwością. Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste *o*
    nexta dawaj ! <3

    OdpowiedzUsuń