poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Zayn cz.2

                                                           
                                                               Część 1.


Leżałem na łóżku tępo patrząc się w sufit. Odkąd zerwałem z [T.I] nie umiem się nawet uśmiechnąć. Taki mały gest, a strasznie boli. Żałuję tego wszystkiego. Po co ja posłuchałem Paul’a? Przecież to moje życie, moje sprawy i MÓJ pieprzony wybór! Minęły już trzy dni od tego felernego dnia. Zawsze jej powtarzałem, że jest dla mnie najważniejsza i że nigdy jej nie zostawię. Gówno prawda. Zostawiłem ją samą, co oznacza, że nawet jednej zasranej obietnicy nie umiem dotrzymać. Jestem beznadziejny! Nagle poczułem wibracje w lewej kieszeni spodni, co oznaczało, że dostałem wiadomość. Wyjąłem telefon i zerknąłem na wyświetlacz. Świetnie. To brat [T.I]. Nigdy mnie nie lubił i pewnie teraz napisał, że jestem idiotą. Mieszka razem z nią i doskonale wie co się stało, gdyż Ona zwierza mu się ze wszystkiego. Pewnie widzi  w jakim jest teraz stanie i chce mi wygarnąć. Westchnąłem i otworzyłem wiadomość. Przygotowałem się na najgorsze, wiedząc, iż jej brat jest jedną z najbardziej wybuchowych osób jakie miałem okazję poznać.

‘Stary, ona Cię kocha. I dobrze wiem, że ty ją też. Myślisz, że tego nie widać? Mylisz się, i to bardzo. Samolot ma na 17:30. Wraca do domu rodzinnego, do rodziców. Nie spieprz tego.’

Wpatrywałem się w wiadomość co najmniej 5 minut. Co jak co, ale takiej wiadomości to się nie spodziewałem. Ostatnim człowiekiem którego bym podejrzewał o dobrą radę, był on. Teraz mam totalną pustkę w mózgu. Nie mam pojęcia co robić. Przemyślałem wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’, ale doszedłem do jednego wniosku. Pieprzyć to. Kocham ją i nie pozwolę jej odejść. Spojrzałem na zegarek. Równo 17:00. Cholera!

                                                                     ~~~

Biegłem ile sił w nogach. Nie mogłem pozwolić jej odlecieć! Nie może żyć z takim kłamstwem do końca życia. Przeciskałem się przez tłumy ludzi, nie zwracając uwagi na przekleństwa kierowane w moją stronę. W tym momencie liczyła się tylko Ona.
- Pasażerów lotu nr.3 do Kalifornii prosimy o pójście na odprawę.- głos kobiety rozległ się w głośnikach. Serce podskoczyło mi do gardła. A co jeśli nie zdążę? Nie, nawet tak nie myśl, Malik! Przyśpieszyłem tempa, kierując się do tabliczki z napisem ‘Kalifornia’. Podbiegłem szybko do  dość sporej grupy ludzi i zacząłem szukać brązowowłosej. Podchodziłem do każdej dziewczyny z osobna, aby sprawdzić czy to ona nie jest moją ukochaną. Spojrzałem w prawo i znieruchomiałem. To ona! Szybko, nie tracąc czasu podbiegłem do niej. Chwyciłem ją za ramię i odwróciłem przodem do mnie.
- Emm…  Przepraszam. Myślałem…  że jesteś kimś innym. – wydukałem.  Dziewczyna była bardzo podobna do [T.I], lecz to nie była jednak ona. Chwiejnie się od niej oddaliłem. Nie mogę uwierzyć. Nie ma jej tutaj. Musiała być jedną z pierwszych w tej pieprzonej kolejce. Właśnie straciłem jedyną szansę. Poczułem jak moje serce rozpada się na kawałki. Czas stanął w miejscu. Wszyscy koło mnie chodzili, śpiesząc się na swój odlot. A ja? Stałem jak ostatni kretyn, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Zamknąłem powieki, aby łzy, które już napłynęły mi do oczu, nie ujrzały światła dziennego. W końcu ruszyłem się, jednocześnie oddalając się od dużej grupy ludzi. Ręce miałem w kieszeni i wpatrywałem się w podłogę. Kierowałem się do dużej szyby, gdzie mogłem zobaczyć, jak moja ukochana odlatuje. Równie dobrze, mogłem robić wszystko, aby ten samolot nie odlatywał, ale co mi to da? [T.I] już wybrała. Wraca do domu. A ja jej tego nie będę utrudniać.  Po 20 minutach tępego wpatrywania się w pas startowy przez szybę, zobaczyłem jak samolot odlatuje. Oparłem czoło o przezroczystą ścianę, pozwalając moim łzom na wydostanie się na zewnątrz. Miałem mokre policzki, ale nie zwracałem na to uwagi. Przepraszam [T.I]. Zawiodłem Cię. Znowu.  Wszędzie robiło się coraz ciszej, gdyż ludzie już doczekali się swoich lotów. Już miałem się kierować do wyjścia, ale usłyszałem cichy szloch, który dobiegał z rogu po prawej. Odwróciłem głowę w tą stronę, a mój wzrok napotkał Ją.


                                                    *Perspektywa [T.I]*

Siedziałam skulona w rogu, cicho płacząc. Co ja niby myślałam? Że wylatując z tego miasta, jednocześnie znikną wszystkie moje problemy? Czemu dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to jest najgorsza decyzja, jaką mogę podjąć? Łzy cały czas ciekły po moich policzkach, nie chcąc się zatrzymać. Szybko je otarłam rękawem, lecz ich miejsce zastąpiły kolejne.
- [T.I]? – usłyszałam TEN głos. Wiedziałam już do kogo należał. Mimo tej całej nienawiści do niego i tak na moim ciele pojawiły się dreszcze, na skutek jego melodyjnego głosu. Podniosłam niepewnie wzrok. Zamarłam. Kilkudniowy zarost, wory pod oczami, ślady łez na policzkach. To nie jest Mój Zayn. Zaraz, wróć! Łzy?
- Matko boska! [T.I]!- Malik szybko do mnie podbiegł, klęcząc koło mnie i oplatając mnie swoimi ramionami. Lecz po chwili przypomniałam sobie, to co mi zrobił. Wyrwałam się z jego uścisku, pośpiesznie wstając. Chwyciłam uchwyt walizki, która cały czas stała koło mnie i szybkim krokiem go wyminęłam, patrząc się w podłogę. Już chciałam się oddalać, kiedy poczułam silne szarpnięcie za łokieć. Odwróciłam się do niego przodem, patrząc prosto w jego oczy i od razu tego pożałowałam.  Nigdy nie byłam odporna na jego hipnotyzujący wzrok.
- [T.I] .. To wszystko nie prawda. Kocham Cię, tak bardzo mocno! Paul powiedział, żebym Cię zostawił, bo przeze mnie miałaś same problemy. Paparazzi, ci wszyscy hejterzy, no i najważniejsze twoje studia. Zawsze chciałaś zostać lekarzem, a w świecie sławy to jest cholernie trudne!- Wpatrywałam się w niego, niezdolna wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zayn skorzystał z okazji, że go słucham i kontynuował.- Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim co przeszliśmy, jesteś dla mnie obojętna? Nigdy na nikim tak mi nie zależało. Te trzy dni bez Ciebie były udręką. Tak bardzo mi Cię brakowało. Kocham Cię i nigdy nie przestałem. – jego głos się coraz bardziej załamywał z każdym wypowiedzianym słowem. Miał łzy w oczach i widziałam jak usilnie próbował je zatrzymać. Ja nie miałam tyle siły i cały czas słona ciecz leciała z moich oczu. Dalej nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Ale… Zjawił się tutaj, chciał mnie zatrzymać. Widzę, że mu zależy. Uśmiechnęłam się słabo przez łzy i nie mogąc dalej czekać, zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i złączyłam nasze usta  w namiętnym pocałunku. Wyczułam jak się uśmiecha, a już po chwili zamknął mnie w szczelnym uścisku, bojąc się, że mogę uciec. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku. Kiedy się od siebie oderwaliśmy , z trudem łapaliśmy oddechy.
- Zayn… Następnym razem mów mi prawdę. Co prawda, ci hejterzy strasznie utrudniali mi życie, ale dałabym radę. Dla Ciebie. A lekarzem przecież mogę zostać, będąc z tobą. Kiedy ty będziesz w trasie, ja będę siedziała z nosem w książkach.– uśmiechnęłam się, po czym Zayn poszedł w moje ślady.
- Obiecuję, od dzisiaj nie będę kłamać. Nigdy.
- Kocham Cię. – mój głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
- Ja Cię bardziej.- szepnął mi na ucho, a ja wtuliłam się w jego umięśniony tors.

                                                                      ~~~

- Podaj mi! – krzyknąłem, grając z moimi dwoma synami i [T.I] w piłkę. Graliśmy na podwórku, gdyż było tutaj naprawdę dużo miejsca. [T.I] nie chciała sprzedawać swojego domu, dlatego zamieszkaliśmy tutaj. Nie żałuję tej decyzji, gdyż dom jest wystarczająco dużo, aby pomieścić całą rodzinę.
- Tato, uważaj! – z rozmyślań wyrwał mnie głos 15-latka. Zobaczyłem piłkę, lecącą prosto w moją twarz. Natychmiast zareagowałem, robiąc szybki unik. Powiodłem wzrokiem w kierunku piłki i zobaczyłem jak wlatuje do studzienki. Usłyszałem za plecami śmiech [T.I].
- Tak Cię to śmieszy? Prawie oberwałem! – powiedziałem w jej stronę, udając naburmuszonego i jednocześnie kryjąc rozbawienie.

- Tak!- zaśmiała się jeszcze bardziej. Prychnąłem i pokręciłem głową z dezaprobatą. Ruszyłem w kierunku miejsca, do którego wpadła piłka. Kiedy doszedłem do celu, wychyliłem głowę i zobaczyłem piłkę. Westchnąłem i już chciałem cofać się do domu po drabinę, kiedy zobaczyłem coś srebrnego. Wytężyłem wzrok i znieruchomiałem. Na dole, obok piłki, leżała bransoletka z napisem ‘LoveForever’.


       ,,Tyl­ko miłość jest wie­czna i przek­racza gra­nice czasu.’’

____________________________________________________________________

Dziękuję wam za komentarze! <3 Aż trzy! *O* 
A tak btw to musiałam wstawić te zdjęcie xD Taki zdziwiony Zayn :D Jak na końcu tego imagina xd
Imagin nie sprawdzany, więc przepraszam za błędy! ;P

Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz

7 komentarzy:

  1. Mania jest pierwsza ;D fajne,aczkolwiek liczyłam na jakieś smutniejsze zakończenie. *hahaha* rozumiem,że kolejny jest Nialla ? NIE MA ŻADNYCH BŁĘDÓW!

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwwww. Jakie to było słodkie szczególnie kiedy znalazł tę bransoletkę. Kocham Twoje imaginy. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. aww jakie to słodkie *-* taki Malik..raz niegrzeczny a później taki askdjskjfhdsjfhadsjk <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To takie słodkie, no i Zayn w końcu znalazł tą bransoletkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. bez sensu, rzuciła bransoletke w domu i nagle znalazła sie w studni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lol xd ona ja rzucala bedac w progu drzwi (to bylo napisane). Czyli wyrzucila to gdzies na dwor (bylo napisane ze jest ciemno i ze dlatego malik nie mogl zobaczyc gdzie poleciala). wez czytaj ze zrozumieniem pls xd

      Usuń