Leżałem na łóżku tępo patrząc się w sufit. Odkąd zerwałem z
[T.I] nie umiem się nawet uśmiechnąć. Taki mały gest, a strasznie boli. Żałuję
tego wszystkiego. Po co ja posłuchałem Paul’a? Przecież to moje życie, moje
sprawy i MÓJ pieprzony wybór! Minęły już trzy dni od tego felernego dnia. Zawsze
jej powtarzałem, że jest dla mnie najważniejsza i że nigdy jej nie zostawię.
Gówno prawda. Zostawiłem ją samą, co oznacza, że nawet jednej zasranej
obietnicy nie umiem dotrzymać. Jestem beznadziejny! Nagle poczułem wibracje w
lewej kieszeni spodni, co oznaczało, że dostałem wiadomość. Wyjąłem telefon i
zerknąłem na wyświetlacz. Świetnie. To brat [T.I]. Nigdy mnie nie lubił i
pewnie teraz napisał, że jestem idiotą. Mieszka razem z nią i doskonale wie co
się stało, gdyż Ona zwierza mu się ze wszystkiego. Pewnie widzi w jakim jest teraz stanie i chce mi wygarnąć.
Westchnąłem i otworzyłem wiadomość. Przygotowałem się na najgorsze, wiedząc, iż
jej brat jest jedną z najbardziej wybuchowych osób jakie miałem okazję poznać.
‘Stary, ona Cię kocha. I dobrze wiem, że ty ją też. Myślisz,
że tego nie widać? Mylisz się, i to bardzo. Samolot ma na 17:30. Wraca do domu
rodzinnego, do rodziców. Nie spieprz tego.’
Wpatrywałem się w wiadomość co najmniej 5 minut. Co jak co,
ale takiej wiadomości to się nie spodziewałem. Ostatnim człowiekiem którego bym
podejrzewał o dobrą radę, był on. Teraz mam totalną pustkę w mózgu. Nie mam
pojęcia co robić. Przemyślałem wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’, ale doszedłem do
jednego wniosku. Pieprzyć to. Kocham ją i nie pozwolę jej odejść. Spojrzałem na
zegarek. Równo 17:00. Cholera!
~~~
Biegłem ile sił w nogach. Nie mogłem pozwolić jej odlecieć! Nie
może żyć z takim kłamstwem do końca życia. Przeciskałem się przez tłumy ludzi,
nie zwracając uwagi na przekleństwa kierowane w moją stronę. W tym momencie
liczyła się tylko Ona.
- Pasażerów lotu nr.3 do Kalifornii prosimy o pójście na
odprawę.- głos kobiety rozległ się w głośnikach. Serce podskoczyło mi do
gardła. A co jeśli nie zdążę? Nie, nawet tak nie myśl, Malik! Przyśpieszyłem
tempa, kierując się do tabliczki z napisem ‘Kalifornia’. Podbiegłem szybko
do dość sporej grupy ludzi i zacząłem
szukać brązowowłosej. Podchodziłem do każdej dziewczyny z osobna, aby sprawdzić
czy to ona nie jest moją ukochaną. Spojrzałem w prawo i znieruchomiałem. To
ona! Szybko, nie tracąc czasu podbiegłem do niej. Chwyciłem ją za ramię i
odwróciłem przodem do mnie.
- Emm… Przepraszam.
Myślałem… że jesteś kimś innym. –
wydukałem. Dziewczyna była bardzo
podobna do [T.I], lecz to nie była jednak ona. Chwiejnie się od niej oddaliłem.
Nie mogę uwierzyć. Nie ma jej tutaj. Musiała być jedną z pierwszych w tej
pieprzonej kolejce. Właśnie straciłem jedyną szansę. Poczułem jak moje serce
rozpada się na kawałki. Czas stanął w miejscu. Wszyscy koło mnie chodzili,
śpiesząc się na swój odlot. A ja? Stałem jak ostatni kretyn, nie mogąc wykonać
żadnego ruchu. Zamknąłem powieki, aby łzy, które już napłynęły mi do oczu, nie
ujrzały światła dziennego. W końcu ruszyłem się, jednocześnie oddalając się od
dużej grupy ludzi. Ręce miałem w kieszeni i wpatrywałem się w podłogę.
Kierowałem się do dużej szyby, gdzie mogłem zobaczyć, jak moja ukochana
odlatuje. Równie dobrze, mogłem robić wszystko, aby ten samolot nie odlatywał, ale
co mi to da? [T.I] już wybrała. Wraca do domu. A ja jej tego nie będę
utrudniać. Po 20 minutach tępego wpatrywania
się w pas startowy przez szybę, zobaczyłem jak samolot odlatuje. Oparłem czoło
o przezroczystą ścianę, pozwalając moim łzom na wydostanie się na zewnątrz.
Miałem mokre policzki, ale nie zwracałem na to uwagi. Przepraszam [T.I].
Zawiodłem Cię. Znowu. Wszędzie robiło
się coraz ciszej, gdyż ludzie już doczekali się swoich lotów. Już miałem się
kierować do wyjścia, ale usłyszałem cichy szloch, który dobiegał z rogu po
prawej. Odwróciłem głowę w tą stronę, a mój wzrok napotkał Ją.
*Perspektywa
[T.I]*
Siedziałam skulona w rogu, cicho płacząc. Co ja niby
myślałam? Że wylatując z tego miasta, jednocześnie znikną wszystkie moje
problemy? Czemu dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to jest najgorsza decyzja,
jaką mogę podjąć? Łzy cały czas ciekły po moich policzkach, nie chcąc się
zatrzymać. Szybko je otarłam rękawem, lecz ich miejsce zastąpiły kolejne.
- [T.I]? – usłyszałam TEN głos. Wiedziałam już do kogo
należał. Mimo tej całej nienawiści do niego i tak na moim ciele pojawiły się
dreszcze, na skutek jego melodyjnego głosu. Podniosłam niepewnie wzrok.
Zamarłam. Kilkudniowy zarost, wory pod oczami, ślady łez na policzkach. To nie
jest Mój Zayn. Zaraz, wróć! Łzy?
- Matko boska! [T.I]!- Malik szybko do mnie podbiegł,
klęcząc koło mnie i oplatając mnie swoimi ramionami. Lecz po chwili
przypomniałam sobie, to co mi zrobił. Wyrwałam się z jego uścisku, pośpiesznie
wstając. Chwyciłam uchwyt walizki, która cały czas stała koło mnie i szybkim
krokiem go wyminęłam, patrząc się w podłogę. Już chciałam się oddalać, kiedy
poczułam silne szarpnięcie za łokieć. Odwróciłam się do niego przodem, patrząc
prosto w jego oczy i od razu tego pożałowałam.
Nigdy nie byłam odporna na jego hipnotyzujący wzrok.
- [T.I] .. To wszystko nie prawda. Kocham Cię, tak bardzo
mocno! Paul powiedział, żebym Cię zostawił, bo przeze mnie miałaś same
problemy. Paparazzi, ci wszyscy hejterzy, no i najważniejsze twoje studia.
Zawsze chciałaś zostać lekarzem, a w świecie sławy to jest cholernie trudne!-
Wpatrywałam się w niego, niezdolna wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zayn
skorzystał z okazji, że go słucham i kontynuował.- Naprawdę myślisz, że po tym
wszystkim co przeszliśmy, jesteś dla mnie obojętna? Nigdy na nikim tak mi nie
zależało. Te trzy dni bez Ciebie były udręką. Tak bardzo mi Cię brakowało.
Kocham Cię i nigdy nie przestałem. – jego głos się coraz bardziej załamywał z
każdym wypowiedzianym słowem. Miał łzy w oczach i widziałam jak usilnie
próbował je zatrzymać. Ja nie miałam tyle siły i cały czas słona ciecz leciała
z moich oczu. Dalej nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Ale… Zjawił się tutaj, chciał
mnie zatrzymać. Widzę, że mu zależy. Uśmiechnęłam się słabo przez łzy i nie
mogąc dalej czekać, zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i złączyłam nasze
usta w namiętnym pocałunku. Wyczułam jak
się uśmiecha, a już po chwili zamknął mnie w szczelnym uścisku, bojąc się, że
mogę uciec. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku. Kiedy się od siebie
oderwaliśmy , z trudem łapaliśmy oddechy.
- Zayn… Następnym razem mów mi prawdę. Co prawda, ci
hejterzy strasznie utrudniali mi życie, ale dałabym radę. Dla Ciebie. A
lekarzem przecież mogę zostać, będąc z tobą. Kiedy ty będziesz w trasie, ja
będę siedziała z nosem w książkach.– uśmiechnęłam się, po czym Zayn poszedł w
moje ślady.
- Obiecuję, od dzisiaj nie będę kłamać. Nigdy.
- Kocham Cię. – mój głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
- Ja Cię bardziej.- szepnął mi na ucho, a ja wtuliłam się w
jego umięśniony tors.
~~~
- Podaj mi! – krzyknąłem, grając z moimi dwoma synami i
[T.I] w piłkę. Graliśmy na podwórku, gdyż było tutaj naprawdę dużo miejsca.
[T.I] nie chciała sprzedawać swojego domu, dlatego zamieszkaliśmy tutaj. Nie
żałuję tej decyzji, gdyż dom jest wystarczająco dużo, aby pomieścić całą
rodzinę.
- Tato, uważaj! – z rozmyślań wyrwał mnie głos 15-latka. Zobaczyłem
piłkę, lecącą prosto w moją twarz. Natychmiast zareagowałem, robiąc szybki
unik. Powiodłem wzrokiem w kierunku piłki i zobaczyłem jak wlatuje do
studzienki. Usłyszałem za plecami śmiech [T.I].
- Tak Cię to śmieszy? Prawie oberwałem! – powiedziałem w jej
stronę, udając naburmuszonego i jednocześnie kryjąc rozbawienie.
- Tak!- zaśmiała się jeszcze bardziej. Prychnąłem i
pokręciłem głową z dezaprobatą. Ruszyłem w kierunku miejsca, do którego wpadła
piłka. Kiedy doszedłem do celu, wychyliłem głowę i zobaczyłem piłkę.
Westchnąłem i już chciałem cofać się do domu po drabinę, kiedy zobaczyłem coś
srebrnego. Wytężyłem wzrok i znieruchomiałem. Na dole, obok piłki, leżała
bransoletka z napisem ‘LoveForever’.
,,Tylko miłość jest wieczna i
przekracza granice czasu.’’
____________________________________________________________________
Dziękuję wam za komentarze! <3 Aż trzy! *O*
A tak btw to musiałam wstawić te zdjęcie xD Taki zdziwiony Zayn :D Jak na końcu tego imagina xd
Imagin nie sprawdzany, więc przepraszam za błędy! ;P
Czytasz = komentujesz = uśmiech wywołujesz
Mania jest pierwsza ;D fajne,aczkolwiek liczyłam na jakieś smutniejsze zakończenie. *hahaha* rozumiem,że kolejny jest Nialla ? NIE MA ŻADNYCH BŁĘDÓW!
OdpowiedzUsuńAwwwwww. Jakie to było słodkie szczególnie kiedy znalazł tę bransoletkę. Kocham Twoje imaginy. Pozdro
OdpowiedzUsuńaww jakie to słodkie *-* taki Malik..raz niegrzeczny a później taki askdjskjfhdsjfhadsjk <3
OdpowiedzUsuńTo takie słodkie, no i Zayn w końcu znalazł tą bransoletkę ;)
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie
OdpowiedzUsuńbez sensu, rzuciła bransoletke w domu i nagle znalazła sie w studni?
OdpowiedzUsuńLol xd ona ja rzucala bedac w progu drzwi (to bylo napisane). Czyli wyrzucila to gdzies na dwor (bylo napisane ze jest ciemno i ze dlatego malik nie mogl zobaczyc gdzie poleciala). wez czytaj ze zrozumieniem pls xd
Usuń